JERZY ILLG
Do Czesława Miłosza list trzeci – powrót na Grizzly Peak

JERZY ILLG
Do Czesława Miłosza list trzeci
– powrót na Grizzly Peak

W miarę, jak się oddalasz – to już piętnaście lat –
pamięć często wyprawia mnie w podróż szczęśliwą.

Raj musiał ukrywać się za najbliższym pagórkiem.
Na tarasie Twojego domu na Niedźwiedzim Szczycie
stanąłem oniemiały.
Miałeś rację: to kraj, który ciągle czeka na imiona.
U stóp zatoka barwy roztopionej cyny
i dinozaury dwóch mostów
.

Gdy innym razem na tym tarasie
Bronek Maj wyciągnął się na leżaku,
ofuknąłeś go: „Gdybym ja tak się tutaj wylegiwał,
niczego bym nie dokonał”.
Prawda: lata samotności i picia do lustra,
zagłuszającego rozpacz benedyktyńskiego trudu
zapełniły dziuple w drzewach i półki bibliotek
– tak powstał Kontynent Miłosz.

W buczeniu tam nisko okrętowych syren i krzyku mew
nie słychać było dzwonów miasta bez imienia,
którego niewidzialne mury stały cały czas za oknem.
Studenci słuchający wykładów o Dostojewskim
Ciemno Wielmożnego Profesora o niepowtarzalnym akcencie
mówili: „Miłosz znowu przemawia jak Iwan Karamazow”.

Sącząc nocami bourbona
wędrowaliśmy w czasie i przestrzeni,
bo komu tutaj mógłbyś opowiedzieć
o sporach, jakie toczyłeś z Nowakiem Jeziorańskim
albo z nieprzejednanym Londynem?

Wizyta u Joanne Kyger w rajskim ogrodzie na brzegu Pacyfiku,
w Bolinas, które zastygło w latach sześćdziesiątych.
Jointy. Dym saksofonu wplątujący się w chorusy Kerouaca.
Gdyby w 1970 roku w szarych Katowicach ktoś mi powiedział,
że własne wiersze pisane wówczas w hippiesowskiej sandze  
ćwierć wieku później czytał będę (taki tu mają zwyczaj)   
Miłoszowi i weteranom beatu w Kalifornii,
odesłałbym go do czubków.

Lubiłeś wyprawy do Napa Valley, degustacje w winnicach,
odwiedziny w zaprzyjaźnionym sklepiku z ceramiką w Calistoga,
kąpiele w gorących źródłach, kiedyś należących do Indian.
Dobry czas, darowane chwile. Niespieszne rozpamiętywanie
hieroglifów losu, wyborów pozornie straceńczych,
ale zakończonych zwycięstwem Głupiego Jasia
i późnym szczęściem ofiarowanym przez Carol.
Co  dobre? Woda basenu i sauna po wielu milach podróży.
Kochanie się i sen w objęciu z dotykaniem się nóg.
Mgła o poranku jasna, bo zaczyna się dzień słoneczny.

W Muir Woods stanąłeś o lasce pod rudą sekwoją:
„To dowód, że istnieje coś starszego niż ja.
Najtrudniej przeżyć te dwie kosy. Potem to już się żyje.
Tak samo tutaj: pierwsze tysiąc lat”.

Nad domem olbrzymie sosny ponderosa
nie przypominały drzew liściastych w Twoim powiecie.
Nie lubiłeś eukaliptusów – „To takie wielkie chwasty”.
Jelenie, utrapienie Carol, zamiłowanej ogrodniczki,
po latach przyszły tłumnie Cię pożegnać,  
gdy do Marka Dannera, nowego właściciela domu na Grizzly Peak,
zadzwonił Bob Hass: „Dziś rano w Krakowie zmarł Miłosz”.

Tylko kolibry wciąż przystają nad kwiatem kapryfolium.

17-24 III 2019

JERZY ILLG

JERZY ILLG, ur. 1950. Wydawca, redaktor naczelny wydawnictwa Znak. Ostatnio ukazała się jego rozmowa ze Stanisławem Radwanem Zagram ci to kiedyś (Znak). W „ZL” 143 ogłosiliśmy Do Czesława Miłosza list drugi – z Wilna.