JOANNA OLCZAK-RONIKIER, Krzyś i Ryś

Joanna Olczak-Ronikier


Pamięci Rysia Bychowskiego, mojego kuzyna,

w rocznicę śmierci



JOANNA OLCZAK-RONIKIER
Krzyś i Ryś

Krzyś – Krzysztof Kamil Baczyński – urodził się w Warszawie 22 stycznia 1921. Był synem Stanisława Baczyńskiego, działacza PPS, żołnierza Legionów, pisarza i krytyka literackiego, oraz Stefanii z domu Zieleńczyk, nauczycielki i autorki podręczników szkolnych. Stefania pochodziła z żydowskiej, spolonizowanej rodziny, podkreślała swój katolicyzm, ochrzciła syna mimo sprzeciwu męża socjalisty. Krzyś chodził do elitarnego Gimnazjum im. Stefana Batorego, należał do słynącej z patriotyzmu drużyny harcerskiej Pomarańczarnia, która weszła podczas wojny w skład podziemnych Szarych Szeregów, pisał piękne wiersze.

Ryś – Jan Ryszard Bychowski – młodszy o rok kolega szkolny i przyjaciel Krzysia, urodził się 30 marca 1922 w Wiedniu; matka – austriacka Żydówka, porzuciła rodzinę, ojciec – Gustaw Bychowski, znany psychoanalityk, ożenił się powtórnie. Bychowscy, także spolonizowani, czuli się przede wszystkim Żydami i wierzyli w możliwość przyjaznej polsko-żydowskiej koegzystencji. A jednak trzynastoletni Ryś w swojej światłej, postępowej szkole został podczas odpowiedzi wybuczany pogardliwym szeptem „Zyyt” przez całą prawie klasę. Do bijatyki w jego obronie przeciwko trzydziestu paru kolegom rzuciło się tylko pięciu chłopców, wśród nich Konstanty „Kocik” Jeleński i Krzysztof Baczyński.

W maju 1939 Krzyś i Ryś zdali maturę. Lipiec spędzili razem w Bukowinie Tatrzańskiej. Wakacje przerwała śmierć ojca Krzysztofa. We wrześniu wybuchła wojna. W obawie przed antysemickimi represjami Gustaw Bychowski z drugą żoną i malutką córeczką Moniką uciekli na wschód, do Wilna. Byli przekonani, że zaraz wrócą, że konflikt potrwa parę tygodni. Ryś został w Warszawie. Chciał walczyć z Niemcami. Ale kiedy atmosfera robiła się coraz groźniejsza, uległ perswazjom rodziny i przez zieloną granicę przedostał się do bliskich. Amerykańskie Towarzystwo Psychoanalityczne wywalczyło dla nich wizy do USA. Po wielu perypetiach, po przeszło półtorarocznej podróży przez Syberię i Japonię, w kwietniu 1941 dostali się do Kalifornii.

Byli gdzieś między Władywostokiem a Tokio, kiedy 2 października 1940 w Warszawie wydano zarządzenie tworzące dzielnicę zamkniętą dla Żydów i osób pochodzenia żydowskiego. Baczyńscy nie mieli żadnych wątpliwości, że zostają po „aryjskiej stronie”. Uważali, że są Polakami, mimo pochodzenia matki nie czuli się zagrożeni. Przed wojną Krzyś, choć przede wszystkim uważał się za poetę, marzył o studiach graficznych. Teraz musiał pracować fizycznie, by utrzymać matkę i siebie. Szklił okna, malował szyldy, woził węgiel. Ale także masę czytał, uczył się na tajnych kursach uniwersyteckich, nawiązywał literackie przyjaźnie, pisał wiersze coraz dojrzalsze, coraz bardziej gorzkie. Żył w koszmarze polskiej rzeczywistości, ale i w narastającym poczuciu solidarności z żydowskim losem.

Ryś w Kalifornii mógł się czuć jak u Pana Boga za piecem. Nie pojechał z rodziną do Nowego Jorku. Zapisał się na uniwersytet w Berkeley, na wydział socjologii i nauk politycznych, zarabiał na życie jako murarz, potem znalazł lepszą pracę. Dużo flirtował, dużo się uczył, nawiązał kontakty z organizacjami, które zbierały środki na pomoc dla polskiego podziemia. Obdarowywał przyjaciół paczkami. Ocalały kwity pocztowe potwierdzające wysyłkę kawy brazylijskiej, sardynek portugalskich, śliwek kalifornijskich dla Baczyńskich. Nie były to luksusowe fanaberie, tylko realne wsparcie – produkty dobrze sprzedające się na czarnym rynku w Polsce. Wiosną 1942 zdał celująco egzaminy kończące pierwszy rok studiów. A zaraz potem zgłosił się jako ochotnik do polskiego wojska organizowanego na Zachodzie i został przyjęty na kurs przygotowawczy dla lotników w Ontario, w Kanadzie. Nie chciał się czuć dezerterem i tchórzem.

Krzyś 3 czerwca 1942 wziął w kościele na Powiślu ślub z Basią Drapczyńską, koleżanką z tajnej polonistyki. To dla niej powstały jego najpiękniejsze erotyki. 22 lipca 1942 rozpoczęła się wielka akcja likwidacyjna warszawskiego getta. Maryla Bychowska, żona Gustawa, szalała z niepokoju. Jej matka z ogromną rodziną mieszkała w dzielnicy zamkniętej. Okazało się później, że nikt nie ocalał. Ryś donosił z Kanady, że uczy się astronomii, nawigacji, kartografii, niedługo zacznie samodzielne loty. W grudniu 1942 ukończył kanadyjską szkołę w stopniu lotnika obserwatora. W styczniu 1943 wylądował w Szkocji i rozpoczął dalsze szkolenie.

19 kwietnia 1943 w warszawskim getcie wybuchło powstanie wywołane przez Żydowską Organizację Bojową, w reakcji na niemiecki plan ostatecznej Zagłady Żydów. Bohaterski opór powstańców trwał miesiąc. „Dlaczego świat pozwala nam umierać?” – pisali do władz londyńskich przedstawiciele żydowskiego podziemia. Bez skutku. Domy płonęły, ludzie płonęli, nad gettem unosiła się łuna pożarów. „Byłeś jak wielkie, stare drzewo, narodzie mój jak dąb zuchwały…” – pisał Baczyński. Mordowanemu narodowi obiecywał zmartwychwstanie i wzywał: „Ludu mój! Do broni!”. Ten wiersz nie był nigdy opublikowany za jego życia, a pośmiertnie interpretowany jest jako apel zachęcający Polaków do walki o własną niepodległość. Żydzi ani umarli, ani walczący w tych interpretacjach nie istnieją.

6 maja 1943 ogłoszono koniec akcji likwidacyjnej. W ruinach rozstrzeliwano nielicznych ocalałych. Tej wiosny Baczyński wstąpił do podziemnej Armii Krajowej. Przyjaciele błagali go, żeby nie angażował się w walkę zbrojną. Był wątły, cierpiał na astmę, nie nadawał się do wysiłku fizycznego. Próbującemu go odwieść od postanowienia Kazimierzowi Wyce odpowiedział: „Pan powinien zrozumieć, dlaczego podjąłem taką decyzję”. Ukończył konspiracyjną szkołę podchorążych. Najpierw był w słynnym batalionie „Zośka”, potem w plutonie „Parasol”. Uczestniczył w akcjach sabotażowych.

Pod koniec września 1943 Ryś zdał ostateczne egzaminy, uzyskał stopień starszego strzelca i rozpoczął swoje pierwsze loty jako nawigator w Dywizjonie 300. Ziemi Mazowieckiej. Ale gdzieś ulotniła się duma z decyzji i radość walki. Kiedy wracał z bojowych lotów do bazy, słyszał, jak w kantynie koledzy cieszą się z klęski powstania w getcie, jak powtarzają, że są wdzięczni Hitlerowi za wymordowanie „żydków”. W liście do ojca pisał: „Jestem już właściwie zdecydowany, że do Polski nie wrócę. Nie chcę nigdy więcej być obywatelem drugiej kategorii i nie chcę, by mój syn nie miał równych szans z innymi. Ale nade wszystko boję się poznania całej prawdy o reakcji społeczeństwa polskiego na Zagładę Żydów. Nie mogę żyć, rozmawiać, nie jestem w stanie pracować z ludźmi, którzy potrafili przejść do porządku dziennego nad ich likwidacją”1.
Pięć miesięcy potem, w nocy z 22 na 23 maja 1944, kiedy wracał ze swoim dywizjonem z bombardowania Dortmundu, jego Lancaster został ostrzelany przez huraganowy ogień niemieckich dział przeciwlotniczych. Zginął przy lądowaniu na lotnisku w Blackpool. Miał dwadzieścia dwa lata. Pochowano go na Cmentarzu Lotników Polskich w Newark pod Londynem2. Parę tygodni później, 4 sierpnia 1944, w czwartym dniu powstania na posterunku w pałacu Blanka, został śmiertelnie ranny Krzysztof Kamil Baczyński. Miał dwadzieścia trzy lata. Leży na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, obok Basi, która zginęła 1 września 1944.

JOANNA OLCZAK‑RONIKIER

JOANNA OLCZAK-RONIKIER ur. 1934 w Warszawie. Za tom W ogrodzie pamięci otrzymała Nagrodę Nike (2002).


Przypisy
1 List ten ukazał się w „Zeszytach Literackich” 1991 nr 2/34.
2 W roku 1974 jego prochy zostały przeniesione do grobu rodzinnego w USA.