NIKOŁAJ GUMILOW
Karty
13 lutego 2020
Paul Cézanne, Grający w karty
Karty
Pradawni magowie lubili porzucać ten padół, pogrążać się w sąsiednich światach, rozmawiać z Lucyferem o tajemnicach życia i żenić się z ondynami czy sylfidami. Współcześni – starannie zbierają okruchy starej wiedzy i o północy, w ponurym mieszkaniu, w środku kamiennego miasta przyzywają zaklęciami do swojego magicznego kręgu duchy bezkształtne, straszne, ale ukochane, bo niepojęte.
Czarodziejski i kuszący ogień rozpalił Baudelaire w swoim sztucznym raju i jak ślepe ćmy polecieli doń zachłanni poszukiwacze przygód. Za nimi pospieszyli uczeni, by pobrudzić wszystko, czego dotknęły ich lepkie musze łapki. Zachwyty nazwali halucynacją spaczonej wyobraźni.
Nie słuchali ich wtajemniczeni w wyższą prawdę istnienia, wiedzący o możliwości wejścia do nowych, zaświatowych ogrodów.
Wizje magów należą do sfery podświadomego „ja”, wiążą się z istnieniem astralnym, którego centrum, jak podają stare księgi, stanowi pierś, materia – krew i dusza – siła nerwowa.
Sztuczny raj powstaje na mocy nieznanych praw ciała, bardziej mistycznego niż wydaje się to fizjologom. Dlatego chcemy rozkoszy bardziej subtelnych, bardziej intelektualnych, które by nas cieszyły urągliwym uśmiechem niebytu. Taką rozkosz stanowią karty, nie gra nimi, często prostacka, często okrutna, nie, one same, świat ich wzajemnych relacji oraz ich życie, przejrzyste jak dźwięk kryształowej płytki.
Żeby zrozumieć, co zaraz powiem, warto sobie przypomnieć rysunki Aubreya Beardsleya, jego zadziwiającą Salome, siedzącą w sukni balowej przed elegancką toaletką, i opata Fanfreluche’a na zamku pięknej Heleny, kartkującego partyturę Wagnera.
Poprzez tę niezrównaną groteskę artysta powiedział coś, co objęte jest nakazem milczenia.
I każdy, kto zna skomplikowaną sztukę przybliżeń, przypuszczeń i aluzji, uśmiechnie się na widok tych tajemnic, a portret Beardsleya obdarzy czułym spojrzeniem – jak tułacz, który na obczyźnie przypadkiem usłyszy ojczystą mowę.
Do takiej właśnie metody napomknień i aluzji ucieknę się w mojej causerie o kartach.
Karty, ich harmonijne linie i nienagannie obmyślone kolory, nic nie mówią nam o przeszłości, nie rozporządzają czarą atawistycznych wspomnień; są wyniośle obojętne zarówno wobec przyszłości ludzkości, jak i w stosunku do jednostkowej świadomości. Żyją, gdy się o nich myśli, żyją wtedy życiem szczególnym, według im tylko właściwych praw. By powiedzieć coś o tych prawach, muszę je przełożyć na język ludzkich uczuć i pojęć. Sporo się przy tym traci, ale jeśli ktoś nie poleni się i w słotny jesienny dzień rozłoży stolik z zielonym obrusem i, rozrzuciwszy na nim karty jak popadnie, zacznie zgłębiać myślą określoną fizjonomię każdej z nich, uchwyci sens ich zastanawiająco nieskomplikowanego bytu.
Asy to słońca na karcianym niebie. Mądry ciemną mądrością as pik i hardy as treflowy władają nocą; dzień należy do królewsko-wesołego asa karo i przenikniętego wieszczą miłością asa kier.
Wszyscy czterej królowie urodzeni są pod ich wpływem i zachowują typowe cechy swoich patronów. Utracili jednak zdolność promieniowania własnym światłem; by zaistnieć, uciekają się do relacji z kartami niższego rzędu, zniżają się do emocji: zwróćcie uwagę, jak pikowy król rzuca ukradkiem niezadowolone spojrzenie na swawolnego, zwinnego chłopca, jakim jest walet pik. Król treflowy upadł jeszcze niżej: ciąży ku bezmyślnie dobrym ósemkom i niezgrabnym dziewiątkom. Królowie karo i kier stoją co prawda dużo wyżej, ale i na nich widnieje znamię zubożenia.
Damy, owa wieczna kobiecość istniejąca nawet poza tym światem, zakochane w zuchwałym, bezczelnym walecie karo, każda zgodnie ze swoją naturą. Dama pik obejmuje go smaglymi, szczupłymi rękoma, a pocałunek jadowitych warg pali jak rozżarzony węgielek. Dama trefl dyskretnym gestem każe mu się zbliżyć.
Dama karo, dumna châtelaine, rozdyma swoje wąskie, nerwowe nozdrza i czeka, nie okazując miłości i zazdrości.
I wstydliwa dama kier, szczęśliwa tylko dlatego, że jest blisko dumnego kawalera.
Cwany pik, pozytywny trefl, rozpieszczony karo i lubieżny kier — oto świat waletów, świat bibek, bijatyk i srogiej łobuzerki. Ci chłopcy lubią szyderstwo i zrzucanie brudów w niższe kręgi kart.
Tam zaś, na samym dole, zamarło już ludzkie życie, pleni się tylko bujna roślinność, byt cyfr obleczonych szatą znaków. Ale i tam można znaleźć indywidua. Pewien mój przyjaciel oznajmił, że piątka nie wygląda dobrze. Przyjrzałem się jej i przyznałem mu rację. Jeśli więc kiedyś wybuchnie bunt znaków przeciwko cyfrom, odpowiedzialne będą za to chyba piątki.
Między dwójkami tajemnicza jest tylko dwójka pik, dobrze znana miłośnikom pokera.
NIKOŁAJ GUMILOW
tłum. Robert Papieski
NIKOŁAJ GUMILOW ur. 1886, zm. 1921. Poeta rosyjski, współtwórca i przedstawiciel akmeizmu, współzałożyciel czasopisma „Apołłon”, tłumacz i krytyk literacki. Pierwszy mąż Anny Achmatowej. Stracony za rzekomy udział w spisku białogwardyjskim.