ADAM ZAGAJEWSKI
Wiersze
21 maja 2020
Adam Zagajewski, fot. Antonio Moreno
Wiersze dla Brodskiego
Temat: Brodski
Proszę zapisać: urodzony w maju,
w wilgotnym mieście (stąd motyw: woda),
wkrótce potem oblężonym przez armię,
której oficerowie nosili w plecaku
tom Hölderlina, lecz, niestety, nie mieli
czasu na lekturę. Za dużo pracy w terenie.
Ton – sardoniczny, rozpacz – prawdziwa.
Wciąż w podróży, od Meksyku do Wenecji,
kochanek i mówca, który niestrudzenie
agitował dla swojej niepraktycznej partii
(jej nazwa: Poezja versus Nieskończoność,
lub PVN, jeżeli ktoś lubi skróty).
W każdym mieście i w każdym porcie
miał swych agentów; niekiedy śpiewał wiersze
przed entuzjastycznym tłumem, który nic
nie rozumiał – potem, zmęczony, palił gauloise’a
na betonowym nabrzeżu a mewy krążyły nad nim
tak jak nad Bałtykiem, w domu.
Gigantyczna inteligencja. Ulubiony temat: czas
versus myśl, która ściga fantomy,
ożywia Marię Stuart, Dedala i Tyberiusza.
Poezja miała być jak wyścigi konne:
konie są dzikie, jeźdźcy – z marmuru,
meta – niewidzialna, niknie w obłokach.
Proszę pamiętać: ironia i ból;
ból od dawna mieszkał w sercu
i rósł coraz bardziej – tak,
jakby każda napisana przez niego elegia
kochała go egoistycznie i chciała,
żeby to on był jej bohaterem –
ale, proszę państwa – cierpliwości,
zaraz kończymy – naprawdę nie wiem,
jak przekazać tamto: tę prawie czułość,
i uśmiech, nieomal nieśmiały,
moment wahania, miękkość,
krótką przerwę w argumentacji.
Poranek w Vicenzy
Pamięci Josifa Brodskiego i Krzysztofa Kieślowskiego
Słońce było tak delikatne, tak młodziutkie,
że baliśmy się o nie trochę; nieostrożny ruch ręki
mógł je porysować, nawet krzyk – gdyby ktoś chciał
krzyknąć – zagrażał mu; tylko rozpędzonym jaskółkom
o skrzydłach jakby odlanych z żeliwa, twardych,
wolno było gwizdać głośno, ponieważ one spędziły krótkie,
pełne niepokoju dzieciństwo w glinianych gniazdach,
razem z rodzeństwem, małymi szalonymi planetami,
czarnymi jak leśne jagody.
W małej kawiarni niewyspany garson – pod jego oczami
zebrały się ostatnie cienie nocy – szukał drobnych
w przepaścistej kieszeni, a kawa pachniała solennością
farby drukarskiej, słodyczą i Arabią. Błękit nieba
obiecywał długie popołudnie, niekończący się dzień.
Patrzyłem na ciebie tak, jakbym widział cię po raz pierwszy.
I nawet kolumny Palladia, wydawało się,
dopiero się narodziły, wynurzyły się z fal świtu
tak jak twoja starsza koleżanka, Wenus.
Zaczynać od nowa, liczyć straty, liczyć poległych,
zaczynać nowy dzień, mimo że was już nie ma, ciebie,
którego dwukrotnie pochowaliśmy i opłakaliśmy dwukrotnie,
– żyłeś dwa razy mocniej niż inni, na dwóch kontynentach,
w dwu językach, na jawie i w wyobraźni – i ciebie o ostrej twarzy
i o spojrzeniu, które powiększało przedmioty i serca (zawsze za małe).
Nie ma was i dlatego będziemy teraz wiedli podwójne życie,
jednocześnie w świetle i w cieniu, w jaskrawym słońcu dnia
i w chłodzie kamiennych korytarzy, w żałobie i w radości.
ADAM ZAGAJEWSKI
Wiersz Temat: Brodski, opublikowaliśmy w „ZL” 88 (2004 nr 4). Poranek w Vicenzy w „ZL” 63 (1998 nr 3).
ADAM ZAGAJEWSKI, ur. 1945 we Lwowie. Poeta, prozaik, eseista. Przedstawiciel pokolenia Nowej Fali. Autor kilkunastu tomów poezji i szkiców. W 2004 otrzymał Neustadt International Prize for Literature. Odznaczony m.in. Orderem Legii Honorowej, 2016 i Literacką Nagrodą Księżniczki Asturii, 2017. Ostatnio wydał zbiór szkiców Substancja nieuporządkowana (Znak, 2019) i tom wierszy Prawdziwe życie (a5, 2019).