TERESA WOROWSKA, o książce: György Spiró „Diavolina”
György Spiró „Diavolina”. Budapeszt, Magvető Könyvkiadó, 2015
Gorki był purytaninem, ale przez całe życie maniacko wierzył, że powinien utrzymywać kilka tuzinów ludzi, którzy całymi miesiącami, a nawet latami przemieszkiwali pod jego dachem. Miał olbrzymie, czternastopokojowe mieszkanie przy Prospekcie Kronwerkskim w Petersburgu (wyburzono ścianę i z dwóch mieszkań zrobiono jedno), gdzie przychodziło ciągle mnóstwo ludzi, niby na herbatę, ale w końcu zostawali na noc albo, nie wiedzieć czemu, na długie lata, jak na przykład malarz Iwan Rakicki, któremu Gorki zawsze jako pierwszemu czytał swoje nowe utwory. Przez lata na długie okresy przyjeżdżała do Gorkiego Mura, czyli baronowa Maria Ignatiewna Budberg, z czasem jego sekretarka i przyjaciółka (jak się potem okazało, szpieg kilku wywiadów), poeta Władysław Chodasiewicz z żoną Niną, jego siostrzenica Walentyna, malarka, z mężem, aktorka Maria Fiodorowna Andriejewa, druga żona Gorkiego i pojawiająca się co jakiś czas na jakiś czas pierwsza żona Jekatierina Pawłowna Pieszkowa, ich dwójka dzieci, syn Maksim, później z żoną Timoszą i dziećmi, i córka Katia, a poza tym jeszcze wielu, wielu innych. U Gorkiego zamieszkał Herbert G. Wells, kiedy w roku 1920 przyjechał do Rosji, a nawet wielki książę Gawriło Konstantinowicz Romanow z żoną i psem, zanim Gorki wyjednał dla nich pozwolenie na wyjazd za granicę. W Sorrento było tak samo — gdziekolwiek Gorki żył, zawsze jacyś ludzie mieszkali, jedli, pili, spędzali wieczory na długich rozmowach, przyjeżdżali, wracali do sił czy ukrywali się pod jego dachem. W większości wbudowani w system bolszewicki, klęli nań bez zahamowań i byli świetnie zorientowani w tym, co się dzieje.
Gorki (w powieści pod własnym imieniem Aleksiej) otoczony był zawsze pilnującymi go czekistami i donosicielami, ale właściwie nie bał się nikogo i niczego; z Leninem, a potem ze Stalinem prowadził jednak gry taktyczne w ważnych dla niego sprawach. Miał nadzieję, że światowa sława go ochroni i w pewnym sensie nie przeliczył się. Już we wrześniu 1914 roku przewidział, że międzynarodowy socjalizm się skończył, nadszedł czas socjalizmów narodowych. Zrozumiał to jasno jako pierwszy. Antybolszewickie artykuły, które pisał w latach 1917–18, natychmiast po puczu Lenina, do dziś zdumiewają ostrością, nikt bardziej stanowczo nie krytykował systemu sowieckiego już w chwili jego narodzin. „Komunizm jest dyktaturą małostkowych mścicieli, beztalenć — mawiał Aleksiej. — Ze wszystkich stron powypełzali podli i głupi ludzie, mordowali wszystkich, którzy byli bardziej wartościowi od nich, i nazwali to rewolucją”. Choć nie zdecydowano się go zabić, utrudniano mu życie na wszelkie sposoby. W 1921 roku Lenin właściwie wypędził Gorkiego ze Związku Radzieckiego pod pozorem leczenia gruźlicy, na którą pisarz chorował. Gorki osiadł we Włoszech za zgodą Mussoliniego, który — dowiedziawszy się, że Gorki pisze pamiętniki — uznał, że pisarz nie jest już niebezpieczny. Siedem lat później Stalin zaczął wywierać na Gorkiego coraz większy nacisk, by wrócił do ZSRR. Śmiertelnie chory Gorki to próbował się opierać, to znów skłaniał się do powrotu, choć ostrzegano go, by tego nie robił. Doskonale nadawał się do tego, by wobec Zachodu — ale i w Rosji — legitymować władzę Stalina. Od chwili powrotu do Związku Radzieckiego Gorki żył właściwie jak więzień w luksusowym więzieniu.
Miał sławę człowieka autentycznego, ponieważ wyszedł z dołów, w młodości siedział w więzieniu, był bezdomny, pracował jako ładowacz, marynarz, piekarz, przemierzył i poznał Rosję jak nikt. Jako radykalny publicysta został uznany za gwiazdę, a jego sztuka Na dnie okazała się ogromnym sukcesem, grano ją niemal na całym świecie. Korespondował z Romainem Rollandem, Anatolem France, największymi ówczesnymi pisarzami. Z niewiarygodną energią poprawiał i redagował dzieła innych, odkrywał i polecał początkujących zdolnych twórców, załatwiał kolegom pisarzom mieszkania, drewno na opał, choć przez wielu był prawdziwie znienawidzony. Prowadził rozbudowaną korespondencję i przez całe życie pisał listy ze świadomością, że czyta je po drodze kilku cenzorów. Po ostatecznym powrocie do Związku Radzieckiego wszędzie wychwalał pod niebiosa władzę sowiecką i często potępiał publicznie ludzi, których potem dzięki znajomościom wyciągał z więzień (uratował w ten sposób 276 osób), a przez organizację POGMOL, którą założył z wieloma wybitnymi osobistościami, ocalił dwa miliony ludzi od śmierci głodowej. Był człowiekiem o dwóch duszach, przyczynił się do zapanowania socrealizmu w kulturze, a jednocześnie ratował artystów, którzy zostali okrzyknięci wrogami. Wiedział, że to, co pisze w licznych artykułach prasowych, jest wierutnym kłamstwem, ale naiwnie wierzył, że wszystko, co się dzieje, na długą metę przyczyni się do rozwoju Rosji. Choć nie był bolszewikiem ani komunistą, uważał, że jako pisarz musi brać udział w kształtowaniu procesów społecznych. Mylił się: okrutnie go wykorzystano, a jego projekty wylądowały w koszu na śmierci. Ale podczas ostatnich dwóch tygodni życia osobno dla niego drukowano po jednym egzemplarzu „Prawdy” i „Izwiestii”, bez doniesień o stanie zdrowia pisarza, które ukazywały się codziennie w prasie. Śmierć Gorkiego okazała się znakomitym pretekstem do tego, by między innymi pod zarzutem zamordowania pisarza wielu ludzi postawić w stan oskarżenia i stracić.
O tych ostatnich dziesięciu latach człowieka rozrywanego przez sprzeczności i związanego z krajem o bardzo trudnej historii opowiada Diavolina, jak ją nazywał Gorki, czyli Lipa, Olimpiada Dimitriewna Czertkowa, kobieta z prostej rodziny, najpierw gospodyni domowa drugiej żony pisarza, potem lekarka, a w ostatnich latach jego opiekunka, która przez wiele lat służyła otaczającym Gorkiego ludziom, jego żonom, kochankom i gościom, potem zaś pielęgnowała go, zarówno w Sorrento, jak i w Moskwie. György Spiró znalazł narratora swojej powieści, studiując wydaną w Rosji korespondencję Gorkiego, która została bardzo starannie opracowana filologicznie. Sumienne i precyzyjne odsyłacze i wyjaśnienia przyniosły mu wiele informacji i pozwoliły zrozumieć niejedną historię. Lipa pojawiała się w odnośnikach i listach ludzi należących do bliskiego otoczenia Gorkiego, a potem w tomie wspomnień spisanych przez tych, którzy przebywali z pisarzem w ostatnich miesiącach. Spiró uznał ją za osobę bardzo inteligentną, trzeźwą i pociągającą, ale długo trwało, nim zdołał się z nią utożsamić. Przetłumaczył i rozwinął jej wspomnienia, próbował uchwycić ton jej relacji i zaczął dopisywać resztę. Tak powstała powieść. Miała być niewielka i utrzymana w formie, w jakiej Gorki napisał Klima Samgina oraz Artamonowa i synów (wszystkiego tylko 300 stron, a uważa się ją za rosyjskich Buddenbrooków): bez widocznej struktury, rozdziałów i podrozdziałów. Opowieść płynie powoli, pomiędzy akapitami upływa czasem kilka lat albo zmienia się miejsce akcji, ale w końcu wszystkie wątki dopełniają się i układają w sugestywną całość. Postaci i wydarzenia powieści są prawdziwe, ich bohaterami są pisarze, aktorzy, donosiciele, awanturnicy, rozmaite podejrzane egzystencje i bolszewiccy kaci. W tle rewolucja, będąca uwerturą do późniejszej dyktatury, pierwsze sowieckie procesy, intrygi i śmierć wielu ludzi, coraz bardziej przygnębiająca atmosfera lat dwudziestych i trzydziestych: wszechobecny strach, niepewność, fałsz i dwulicowość.
Lipa opowiada tę długą, skomplikowaną historię spokojnie, trzeźwo, beznamiętnie. Jej styl jest wielkim atutem powieści Spiró. Między tonem Lipy, a koszmarem relacjonowanych wydarzeń rozwiera się przepaść, ciemna przestrzeń, w którą czytelnik zagląda i ciarki go przechodzą.
TERESA WOROWSKA
TERESA WOROWSKA ur. 1954. Tłumaczyła m.in. Esterházyego, Krúdego i Máraiego.
Zobacz także