CZESŁAW MIŁOSZ, Wiersze
11 września 2019
Czesław Miłosz w kawiarni Rudnickiego, Wilno, koniec lat 30.
fot. z arch. Czesława Miłosza w Bibliotece Narodowej w Warszawie
CZESŁAW MIŁOSZ
Wiersze
Dwudziestoletni poeci Warszawy
(fragment)
Dwudziestoletni poeci Warszawy
Nie chcieli wiedzieć, że Coś w tym stuleciu
Myślom ulega, nie Dawidom z procą.
Byli jak człowiek na szpitalnej sali,
Który śmiech dzieci i zabawy ptaków
Stara się pojąć raz tylko, ostatni,
Zanim nie zamkną się kamienne wrota,
I na przymierza z jutrem obojętny
Dba tylko o to, jak być wiernym chwili.
Nie ozdabiały starej barykady
Zorze ludzkości, wieszczów obietnice.
Zraniona mieczem stała Matka Boska
Nad żółtym polem i wiankiem poległych.
W zdumieniu młodzi rano dotykali
Stołu i krzesła, jakby w deszcz ulewny
Znaleźli cały, okrągły dmuchawiec.
Przedmioty dla nich łamały się w tęczę,
Mgliste jak lata wcześnie pożegnane.
Zapowiedź sławy, pokoju, mądrości
Własną litanią musieli odtrącić.
Ich wiersze były modlitwą o męstwo:
„Z życia, jak z miasta, kiedy nas wysiedlą,
Domie nasz złoty, w pościel z malachitu
Na jedną tylko noc nas wieczną przyjm”.
I żaden grecki antyczny bohater
Do bitwy nie szedł tak zbyty nadziei,
Z wyobrażeniem swojej białej czaszki
Kopniętej butem obcego przechodnia.
Kopernik, posąg Niemca czy Polaka?
Składając przed nim kwiaty padł Bojarski.
Czysta, bez celu, winna być ofiara.
Trzebiński, nowy jakiś polski Nietzsche,
Nim umarł, usta miał zagipsowane,
Mur i powolne chmury zapamiętał
Sekundę patrząc czarnymi oczyma.
Baczyński stuknął czołem o karabin.
Dalej gołębie płoszyło Powstanie.
Gajcy, Stroiński, byli podniesieni
W czerwone niebo na tarczy eksplozji.
Na gęsich piórach maczanych w inkauście
Jeszcze pod lipą światło dzienne drżało.
Ballada
Jerzemu Andrzejewskiemu
Na równinie stoi szare drzewo.
Pod nim siedzi matka w małym cieniu.
Obłuskuje jajko na twardo
I popija herbatę z butelki.
Miasto widzi którego nie było,
Błyszczą mury i wieże w południe,
Na gołębie kołujące stadem
Patrzy matka a wraca z cmentarza.
– Zapomnieli synku przyjaciele.
Nikt z kolegów ciebie nie wspomina.
Narzeczona dzieci urodziła
I o tobie nie pomyśli w nocy.
Zbudowali w Warszawie pomniki
A na żadnym twojego imienia.
Tylko matka, póki jest, pamięta
Jaki śmieszny byłeś i dziecinny
Leży Gajcy przysypany ziemią
Już na wieki dwudziestodwuletni.
Nie ma oczu ni rąk ani serca,
Nie zna lata ni zimy ni wiosny.
A co roku huczą w rzekach lody,
W ciemnym lesie zawilec rozkwita.
Czeremchami napełniają dzbanki,
Nasłuchują, co kukułka wróży.
Leży Gajcy, nigdy się nie dowie
Że warszawska bitwa zeszła na nic.
Barykadę na której umierał
Rozebrały popękane ręce.
Biegły wiatry, niosły pył czerwony,
Spadły deszcze i słowik zaśpiewał.
Pod obłokiem krzyczeli murarze,
Podciągali w górę nowe domy.
– Mówią synku, że wstydzić się trzeba,
Że niedobrej broniłeś ty sprawy.
A ja nie wiem, niechaj Bóg osądzi
Kiedy z tobą rozmawiać nie mogę.
Pokruszone twoje kwiaty w pyle,
To ta susza, wybacz mój jedyny,
Czasu mało a jeżeli przyjdę
Z tak daleka muszę nosić wodę.
Matka chustkę pod drzewem poprawia.
Świeci skrzydło gołębia na niebie.
Zamyśliła się, zapatrzyła się,
Przestwór taki wysoki, wysoki.
I tramwaik pędzi w stronę miasta,
A tam dwoje młodych za nim goni.
Zdążą, myśli matka, czy nie zdążą?
Dogonili. Wsiedli na przystanku.
Montgeron, 1958 r.
CZESŁAW MIŁOSZ
CZESŁAW MIŁOSZ ur. 1911 na Litwie, zm. 2004 w Krakowie. Poeta, prozaik, tłumacz. Debiutował w 1930 wierszami opublikowanymi w piśmie „Alma Mater Vilnensis”. W 1933 wydał Poemat o czasie zastygłym, w 1936 zbiór wierszy Trzy zimy. Od jesieni 1935 pracował w Polskim Radiu w Wilnie. Usunięty z posady na skutek nacisku lokalnych władz, od 1937 w Warszawie, zatrudniony w Biurze Planowania Programów Centrali Polskiego Radia. Publikował w „Pionie”, „Ateneum”, „Skamandrze”, „Marchołcie”. Po wybuchu wojny z pracownikami Radia ewakuowany do Rumunii, skąd wiosną 1940 przedostał się do Wilna. Podjął tam współpracę z „Gazetą Codzienną” oraz „Kurierem Wileńskim”. W sierpniu 1940 nielegalnie dotarł do Warszawy. Od 1941 pracował jako woźny w Bibliotece Uniwersyteckiej. Aktywny w konspiracyjnym życiu literackim, wstąpił do socjalistycznej organizacji Wolność, współpracował z podziemną Radą Teatralną. W 1940 wydał konspiracyjnie tomik Wiersze (pod pseudonimem Jan Syruć), opracował antologię wierszy Pieśń niepodległa (wyd. 1942, pod pseudonimem ks. J. Robak), tłumaczył Drogami klęski J. Maritaina (wyd. 1942). Pisane w tym okresie eseje oraz korespondencję z J. Andrzejewskim wydał w 1996 pt. Legendy nowoczesności.Po wybuchu powstania warszawskiego opuścił stolicę; od listopada 1944 do stycznia 1945 przebywał w Goszycach, następnie przeniósł się do Krakowa. Laureat literackiej Nagrody Nobla, 1980. Stały współpracownik „ZL” od 1983 r. Opublikował Wiersze pół-perskie (Znak), Traktat poetycki z moim komentarzem (WL). Ukazało się 8 tomów jego Pism Zebranych (Znak, WL). Poświęciliśmy mu „ZL” 75 wraz z dodatkiem oraz 3 numery specjalne „ZL” poza serią: Historie ludzkie, I książki mają swój los, Jasności promieniste i inne wiersze. W ostatnim „ZL” 144 ogłosiliśmy jego dotąd nie publikowane wiersze odczytane z rękopisów przez Michała Szymańskiego.
Zobacz także
Bić się czy pisać
BARBARA TORUŃCZYK, Dwudziestoletni poeta Warszawy
STEFANIA BACZYŃSKA, Listy do Kazimierza Wyki
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI, Wiersze, „ZL” 2013 nr 1/121
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI, Wiersze
TADEUSZ GAJCY, Wiersze