ADAM MICHNIK
O Henryku Wujcu

Henio

Odejście Henryka Wujca oznacza, że w naszym życiu będzie mniej dobroci, uczciwości i życzliwości wobec innych.

Heniek był wybitnym działaczem opozycji demokratycznej. Członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej, organizatorem pomocy dla represjonowanych z Ursusa po Czerwcu ‘76, członkiem Komitetu Obrony Robotników. Zapamiętany zostanie jako wybitny działacz „Solidarności”, więzień stanu wojennego, aktywny w „Solidarności” podziemnej, człowiek wielkich zasług dla wolnej Polski.

Był dzieckiem wsi na Lubelszczyźnie i ofiarą czystek na Zamojszczyźnie. Fizykiem z wykształcenia, a społecznikiem zaangażowanym w politykę z pasji i powołania.

Ten bliski współpracownik Jacka Kuronia, Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka był potem posłem na Sejm, wiceministrem rolnictwa i doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Wszystko to niewiele mówi o Heńku – wspaniałym, pięknym, mądrym i dzielnym człowieku. Był dobry i skromny – już w KIK-u nazywano go „Ptaszyną”, ciepło i pieszczotliwie. Był chrześcijaninem nie z ducha radiomaryjnej nienawiści, lecz z ducha Jana Pawła II i księdza Józefa Tischnera, z ducha Jerzego Turowicza, Tadeusza Mazowieckiego, a także – może najbardziej – z ducha ks. Jana Ziei.

Heniek był demokratą o duchowości ekumenicznej. Od marca 1968 r. wyczulony na wszelkie formy fobii antyinteligenckich i antysemickich. Nie cierpiał szowinizmu, nietolerancji, klimatu nagonek i szczujni. Różnorodność uważał za bogactwo, a nie za zagrożenie.

Bronił słabszych. Nigdy nie zapomnę, jak został ciężko pobity, gdy w mieszkaniu Jacka Kuronia próbował uchronić Gajkę, żonę Jacka, i Maćka, jego syna, przed pięściami bojówki nasłanej przez władze ubecko-partyjne dla rozpędzenia wykładu na Uniwersytecie Latającym. Nigdy jednak nie dążył do zemsty – dążył tylko do prawdy. Jego rysem charakteru była mądrość bez gniewu.

Był redaktorem podziemnego „Robotnika” i współtwórcą wolnych związków zawodowych. To w naturalny sposób czyniło go bardzo ważnym człowiekiem w ruchu „Solidarności”.

Heniek lubił ludzi – rozmawiać z nimi, słuchać ich i im pomagać. Czynili to oboje – Heniek i Ludka Wujcowie.

Każde spotkanie z nimi było jak łyk świeżego powietrza w klimacie nasyconym podłością i oszczerstwem.

Dzisiaj Heniek byłby z pewnością wśród wspierających opozycję demokratyczną na Białorusi. Z pewnością dałby poręczenie uwięzionej Margot. I z pewnością nie głosowałby za podwyżkami uposażeń dla siebie – raczej by myślał o podwyżkach dla pielęgniarek, ratowników medycznych i lekarzy.

Żal, że nie usłyszymy już głosu Heńka.

ADAM MICHNIK