ADAM SZCZUCIŃSKI
Koty i delfiny

Josif Brodski, fot. z archiwum ZL.

Koty i delfiny

Widziałem, jak smukłe delfiny nurkowały z wdziękiem tuż przy weneckim nabrzeżu. To był krótki film nakręcony telefonem. W czasie zarazy pielęgnujemy w sobie pragnienia, tlą się, żarzą, by nagle zajaśnieć jak ogniska na wzgórzach, a wtedy to, co mało realne, co nieprawdopodobne, może stać się rzeczywiste. Niestety, zwinne delfiny nagrano nie w Wenecji, lecz w porcie u brzegów Sardynii. Podczas zarazy w mieście nad laguną niezmącona śrubami motorówek woda ukazuje nieznany świat, kraby wędrują wśród alg, drobne ryby poruszają się szybko jak rzęsy nastolatki. Wyobraźnię pobudzają fotografie pustego placu św. Marka, opuszczonych mostów i nabrzeży, kamienne miasto złapało jakby drugi oddech. Ale domyślamy się, co dzieje się wewnątrz ceglanych domów: ktoś pewnie gorączkuje, ktoś kaszle, ktoś się dusi. Miasto, które dawniej żyło z zamorskiego handlu, regularnie nawiedzały epidemie. Tutaj modlono się o zdrowie i wznoszono wotywne kościoły – świątynię Santa Maria della Salute postawiono na milionie drewnianych pali wbitych w błotniste podłoże (podobno zużyto nie mniej niż 1 156 627 kłód). W tym mieście ze snu o cud uzdrowienia jakby łatwiej, w końcu przypłyną pewnie i delfiny.

Jest już maj i zbliża się osiemdziesiąta rocznica urodzin Josifa Brodskiego. Przyjaciele poety spotykali się tego dnia, świętowali nawet wtedy, gdy on sam był na drugim końcu świata, a także później, gdy jego już na tym świecie nie było. Ów zwyczaj pielęgnowali, spotykając się w nowojorskiej restauracji Russian Samovar założonej przez Kaplana przy finansowym wsparciu Barysznikowa i samego Brodskiego. Nie pojadę do Nowego Jorku, nie odwiedzę Wenecji. Otwieram Poesie Italiane wydane przez Adelphi (wybór utworów Brodskiego nawiązujących wprost lub pośrednio do Włoch), na okładce widnieje przełamany portyk, ruiny – to ilustracja z wydanej w 1499 roku w Wenecji tajemniczej Hypnerotomachii Polifila. Przeglądam wiersze rosyjskie Brodskiego i ich włoskie tłumaczenia – wyglądają jak weneckie kamienice odbijające się w wodzie kanałów podczas deszczu: strofy lekko się chwieją, wersy falują, ale nic tu nie runie, nic nie stanie się gruzem. To piękne wiersze – znajdziemy tu Elegie rzymskie, LagunęStrofy weneckieSan PietroGrudzień we Florencji czy Piazza Mattei. Tom otwiera utwór zatytułowany Tors z 1972 roku: wędrowiec wkroczył do Imperium, gdzie wszystko „zostało zamienione w metal albo kamień”. U kresu drogi pozostaje stanąć w pustej wnęce i patrzeć, jak mijają wieki, obrastając mchem i pyłem – „karnacją epok”. I tak zamieramy, stajemy się torsem, bezgłową statuą z „odłupaną ręką”. Zakończyliśmy podróż, ale czas płynie dalej (u Brodskiego to raczej Czas), a z niszy wybiega „jedna z żyjących w niej myszy”. Tylko kota nie ma. A powinien być. 

Josif Brodski uwielbiał koty, towarzyszyły mu od zawsze. Lubił je rysować, pisał o nich wiersze, czasem tworzył dla nich (Oda [do Pasika]; Pasikowi poświęcili wiersze również znajomi Poety). Ludmiła Sztern wspomina, że na pytanie kim chciałby być w kolejnym wcieleniu, Brodski odpowiadał bez wahania, że kotem właśnie. Na wielu fotografiach widzimy Josifa z kotem w ramionach. Podczas ostatniej wizyty w Wenecji kupiłem wydaną tam książkę o miejscowych kocurach. Czarno-białe fotografie zwierząt opatrzone zostały krótkimi notami, możemy poznać zaskakujące historie i przygody małych lwów. Nie ma wśród nich Mruczków. Jest Tigro, Amira, Ombra czy Stella. Są Ettore i Enea. Jest gruby, biały Pippo wylegujący się w pomieszczeniach zakładu pogrzebowego. Tylko czarną Ombrę poznałem osobiście. Faktycznie, dni przesypia na parapecie Serra dei Giardini. Co robi nocami, to już jej tajemnica. Myślę, że Brodski by ją polubił. 

ADAM SZCZUCIŃSKI

ADAM SZCZUCIŃSKI ur. 1978. Lekarz. Stale w „Zeszytach Literackich” od 2001 nr 1/73, autor tomu szkiców Włoskie miniatury (ZL). Laureat Nagrody „Zeszytów Literackich” za debiut. Członek zespołu redakcyjnego „Zeszytów Literackich” w latach 2014-2018.