ADAM ZAGAJEWSKI
O Wojciechu Karpińskim


W roku 1969 poznałem w Zakopanem Krzysztofa Michalskiego – byliśmy obaj uczestnikami spotkania studentów filozofii. Krzysztof wygłosił świetny referat, o moim wolałbym nie wspominać (już wtedy dużo bardziej pociągało mnie pisanie wierszy niż ślęczenie nad tomami rozpraw filozoficznych). Mimo tej asymetrii zaprzyjaźniliśmy się natychmiast. Krzysztof powiedział mi w pewnym momencie – słuchaj, czy chciałbyś poznać kogoś niezwykłego, intelektualistę, który mimo młodego wieku osiągnął już ogromną dojrzałość i pracuje nad rzeczami wielkiej wagi? Brzmiało to tajemniczo, oczywiście wyraziłem pragnienie poznania tej osoby. I to był Wojciech Karpiński. Aura tego pierwszego spotkania na zawsze przylgnęła do obrazu Wojtka, obrazu samotnika, skupionego, poważnego, przetrwała długo w mojej pamięci – a był to przecież moment bardzo smutny, tragiczny, po Marcu 68 roku, którego złego uroku nikt jeszcze wtedy nie odczynił.

Po latach, kiedy czytałem mistyczny esej Hugona von Hofmannsthala, Raoul Richter, w którym narrator opowiada, jak w alpejskiej miejscowości poznał niezwykłego młodego człowieka (postać realną, o której wielokrotnie, dużo mniej mistycznie, wspomina w swoim dzienniku Harry Graf Kessler), przypomniałem sobie zakopiańskie wydarzenie. Ale to było już w innej epoce, w epoce paryskiej – twórczość Hofmannsthala odkrył wtedy przede mną Józef Czapski. Obaj z Wojtkiem podziwialiśmy go bezgranicznie, obaj pisaliśmy o nim. Nie wiem, czy Wojtek też został wtajemniczony w Hofmannsthala przez czarodzieja z Maisons-Laffitte,czy znał go wcześniej, zapewne tak, ale to mniej ważne.

W Paryżu, w latach 80., rychło zostaliśmy kolegami, współredagującymi świeżo wtedy założone Zeszyty Literackie. Redagowaliśmy je wspólnie – proszę jednak nie myśleć, że spotykaliśmy się na kolegiach redakcyjnych i w zadymionej sali dyskutowaliśmy o następnym numerze. Zeszyty cechowały się tym, że nie było żadnych zebrań, Barbara Toruńczyk uzgadniała z przyjaciółmi kształt każdego numeru telefonicznie czy w podczas spotkania w kafejce.

Zebrań nie było, było jednak mieszkanie, które służyło także jako lokal redakcyjny; mieściło się przy rue Alfred Jarry – była to poniekąd elegancka zemsta na autorze Króla Ubu, albo może tylko próba spóźnionego udowodnienia mu, że nie miał racji mówiąc, że Polska jest nigdzie (nulle-part). Owszem, jest, była, pod numerem 13 ulicy, noszącej jego imię.

W Paryżu poznałem innego Wojtka, nie tylko zakopiańskiego samotnika, ale i kogoś, kto bardzo lubił towarzyskie spotkania. Odbywały się w kawiarni czy na rue Surcouf, gdzie, u Pallotynów, mieściła się paryska filia warszawskiej czy krakowskiej sali odczytowej, czy też u niego w domu, w szesnastce, czy u innych przyjaciół. U siebie sam przygotowywał kolację (zawsze befsztyk z sałatą) i podawał dobre wino. Na ścianie wisiało znane płótno Czapskiego, młody człowiek, widziany od tyłu, wpatrzony w obraz de Staela – i to piękne dzieło, obraz w obrazie, utrzymane w jasnej, żółcistej tonacji było słońcem małego mieszkania.

Wtedy też poznałem błyskotliwość konwersacji Wojtka. Przyzwyczajony do mrukliwych nieraz poetów, byłem pod wrażeniem jego świetnej inteligencji, zawsze obecnej w rozmowach. Czuło się, że lubi rozmawiać. Nie stronił od sądów negatywnych. Jednych pisarzy czy artystów wielbił lub szanował, innych stanowczo odrzucał i na wszystko miał przemyślane argumenty, co na tle nieco kleistej natury konwersacji w Polsce działało odświeżająco, tonizująco.

Lubię i bardzo cenię książki Wojtka – zawsze subtelne, zawsze zrywające z polską prowincjonalnością, nie trafiały do masowego czytelnika, ale wielu młodym zwłaszcza ludziom otwierały oczy na to, co istotne w polskiej i światowej literaturze, filozofii czy sztuce. Był znakomitym pedagogiem, z samotności, z lektury, ze spacerów po muzeach wynosił skarby obserwacji i refleksji i dzielił się nimi z innymi Na kimś, kto go dobrze nie znał, mógł robić wrażenie osoby tak inteligentnej, że aż chłodnej. Ale to złudzenie. Była w nim też dobroć, chęć pomocy innym. Straciliśmy kogoś wyjątkowego.

ADAM ZAGAJEWSKI

ADAM ZAGAJEWSKI, ur. 1945 we Lwowie. Poeta, prozaik, eseista. Przedstawiciel pokolenia Nowej Fali. Autor kilkunastu tomów poezji i szkiców. W 2004 otrzymał Neustadt International Prize for Literature. Odznaczony m.in. Orderem Legii Honorowej, 2016 i Literacką Nagrodą Księżniczki Asturii, 2017. Ostatnio wydał zbiór szkiców Substancja nieuporządkowana (Znak, 2019) i tom wierszy Prawdziwe życie (a5, 2019).

fot. z archiwum Zeszytów Literackich © B. Paczowski