JULIUSZ SŁOWACKI
Beniowski (fragmenty)
13 grudnia 2020
fot. strona tytułowa: Biblioteka Dzieł Wyborowych. Redakcya i Administracya, 1898
(Warszawa : Druk. Granowski i Sikorski) © BN / Polona
JULIUSZ SŁOWACKI
Wybrał i opracował Wojciech Karpiński
z Pieśni pierwszej
Każdy z nas miał kraj młodości szczęśliwy,
Kraj, co się nigdy w myślach nie odmienia.
Ja sam, com widział Chrystusa oliwy,
Góry z marmuru i góry z płomienia,
Wolę — i sądzę najpiękniejszą z krajów
Jedną maleńką wieś, pełną ruczajów,
Pełną łąk jasnych, gdzie kwitnie wilgotna
Konwalia, pełną sosen, kalin, jodeł;
Gdzie róża polna błyszczy się samotna,
Gdzie brzozy jasnych są kochanką źródeł —
A zaś przyczyna temu jest istotna,
Że na tych bagnach, gdzie potrzeba szczudeł,
Jam wtenczas bujał na młodości piórach
Jasny i chmurny — jako księżyc w chmurach.
__________
Ja się zdolnością natchnień bardzo szczycę,
Ja tu pokażę że nie jest zmyśloną,
Lecz z moich rymów czyni błyskawice;
A mym przekleństwem daje siłę grotów.
Czekajcie! — już pieśń zacznę — jużem gotów.
__________
…te mary
Jedne się rodzą z serca, drugie z głowy,
A trzecie tylko z dziwnej, twardej wiary
W przyszłość, a czwarte obłok piorunowy,
A piąte mi koń w stepach przyniósł kary. —
z Pieśni drugiej
Ktoś to powiedział, że gdyby się słowa
Mogły stać nagle indywiduami;
Gdyby Ojczyzną był język i mowa:
Posąg by mój stał, stworzony głoskami
Z napisem patri patriae…
__________
Jak się rozgniewam nad imaginacyą
Djabłowi oddam bohatera duszę…
I pewnie zyskam wszystkich aprobacyą,
A tych co płakać ze mną nie chcą — zmuszę.
I Demokracyą i Arystokracyą
Do łez głębokich trzecią pieśnią wzruszę
Wziąwszy następnie za rymów dywizę
Jeżeli gryzę co — to sercem gryzę.
z Pieśni Trzeciej
…Roję,
Śnię, tworzę; harfy używam lub bicza,
I to jest moja poetyczna droga —
Lecz z mego życia poemat — dla Boga.
_________
Biada kto daje ojczyźnie pół duszy,
A drugie tu pół dla szczęścia zachowa;
Oboje w nim Bóg swym piorunem skruszy,
I padnie kiedyś w popiół taka głowa!
Żadną łzą taki Boga nie poruszy,
W modlitwie nigdy już nie znajdzie słowa
Które by kiedyś jego Bóg rozumiał,
I będzie jak ten dąb umarły szumiał.
Będzie miał w sercu władzę odpychania
Ludzi — a węże się doń zbiegać będą.
Utyje kiedyś na chlebie wygnania,
I nieszczęśliwe dzieci go obsiędą
Krzycząc: „Ojczyznę nam daj lub do spania
Grobowiec sławny” — ale nie posiędą
Grobu ni sławy.
z Pieśni Czwartej
Kłębami dymu niechaj się otoczę;
Niech o młodości pomarzę pół senny.
Czuję jak pachną kochanki warkocze,
Widzę jaki ma w oczach blask promienny;
Czuję znów smutki tęskne i prorocze,
Wtóruje mi znów szumiąc liść jesienny.
Na próżno serce truciznami poim!…
Kochanko pierwszych dni! — znów jestem twoim.
Patrzaj! powracam bez serca i sławy
Jak obłąkany ptak i u nóg leżę.
O! nie lękaj się ty że łabędź krwawy,
I ma na piersiach rubinowe pierze.
Jam czysty! — głos mój śród wichru i wrzawy
Słyszałaś… w równej zawsze strojny mierze…
U ciebie jednej on się łez spodziewał,
Ty wiesz jak muszę cierpieć — abym śpiewał.
Idź nad strumienie, gdzie wianki koralów
Na twoje włosy kładła jarzębina;
Tam siądź i słuchaj tego wichru żalów,
Które daleka odnosi kraina;
I w pieśń się patrzaj tę — co jest z opalów,
A więcej kocha ludzi niż przeklina.
I pomyśl czy ja duszę mam powszedną?
Ja — co przebiegłszy świat — kochałem jedną.
Twój czar nade mną trwa. — O! ileż razy
Na skałach i nad morzami bez końca,
W oczach twój obraz, w uszach twe wyrazy,
A miłość twoją miałem na kształt słońca
W pamięci mojej. — Anioł twój bez skazy
Na moich piersiach spał — a łza gorąca
Nigdy mu jasnych skrzydeł nie splamiła:
Twa dusza znała to — i przychodziła.
W gajach gdzie księżyc przez drzewa oliwne
Przegląda blado, jak słońce sumienia,
Chodziłem z tobą, jak dwie mary dziwne,
Jedna z marmuru, a druga z promienia;
Skrzydła nam wiatru nie były przeciwne,
I nie ruszały włosów i odzienia.
Między kolumny na niebie się kryśląc
Staliśmy jak dwa sny — oboje — myśląc.
Z taką więc ciszą i z taką powagą
Wejdziemy kiedyś w Elizejskie bory.
My, cośmy ziemię tę widzieli nagą,
Przez piękne niegdyś widzianą kolory.
Cośmy poznali że nie jest odwagą
Rozpacznym czynem skończyć żywot chory;
Lecz uleczeni przez trucizn użycie,
Sercu zadawszy śmierć — znaleźli życie.
z Pieśni Piątej
Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa;
A czasem był jak piorun jasny prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga Nimfy miętki,
A czasem piękny jak Aniołów mowa…
Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem.
Z niej wszystko dobyć — zamglić ją tęsknotą;
Potem z niej łyskać błyskawicą cichą,
Potem w promieniach ją pokazać złotą,
Potem nadętą dawnych przodków pychą,
Potem ją utkać Arachny robotą,
Potem ulepić z błota, jak pod strychą
Gniazdo jaskółcze, przybite do drzewa,
Co w sobie słońcu wschodzącemu śpiewa…
I gdyby stary ów Jan Czarnoleski
Z mogiły powstał: to by zrozumiał,
Myśląc że jakiś poemat niebieski,
Który mu w grobie nad lipami szumiał,
Słyszy, ubrany w dawny rym królewski,
Mową, którą sam przed wiekami umiał.
Potem by, cicho mżąc, rozważał w sobie,
Że nie zapomniał mowy polskiej — w grobie.
__________
Komu ty jedziesz? Jadę księżycowi
Aby się w konia przeglądał kopytach,
Wonnemu jadę na stepach kwiatowi,
Dziewannom które w złotych stoją kitach;
Anioł mię srebrny, jasny w skrzydła łowi,
I leci za mną jak sen po błękitach,
Na koniu stojąc rycerskim jak sława,
I goni mię w kurhany
__________
W co wierzę… Tu mię spytasz czytelniku:
W co?… Jeśli powiem — będzie wiele krzyku.
A naprzód ten rym co drwi, lub przeklina,
Ma polityczne credo; jest to sfera
Dantejska. Wierzę sercem poganina
W rym Szekspirowski, w Danta i w Homera.
Wierzę w respublik jedynaka syna
Mochnacki nim był u nas, ten kostera!
Co wielkich marzeń nie przestając snować
Przez Dyktatora dał się ukrzyżować.
Wierzę, że powstał w człowieczej postaci,
I szedł na wielki sąd co kraj rozwidni;
Po drodze wstąpił do Arystokracyi,
I w tym bez ognia piekle bawił trzy dni;
Potem w książeczce sądził swoich braci,
Tych co są prawi, i tych co bezwstydni.
Weń uwierzywszy z dwóch tomów zaczętych:
W emigracyjnych wierzę wszystkich świętych,
I w obcowanie ich ducha z narodem,
I w odpuszczenie naszym wodzom grzesznym,
I w zmartwychwstanie Sejmu pod Herodem
Obieranego, co jest bardzo śmiesznemu
Ciałem i będzie najlepszym dowodem
Ciał zmartwychwstania, fenomenem wskrzeszonym,
Na końcu dodam, o przyszłość bezpieczny,
Że w tego Sejmu, wierzę, żywot wieczny.
Amen… To amen krztusi mię i dławi
Jak Makbetowe amen. — Jednak wierzę,
Że ludy płyną jak łańcuch żurawi
W postęp… że z kości rodzą się rycerze,
Że nie śpi tyran gdy łoże okrwawi,
I z gniazd najmłodsze orlęta wybierze;
Że ogień z nim śpi i węże i trwoga…
Wierzę w to wszystko — ha! — a jeszcze w Boga!
__________
Boże! kto ciebie nie czuł w Ukrainy
Błękitnych polach, gdzie tak smutno duszy,
Kiedy przeleci przez wszystkie równiny
Z hymnem wiatrzanym, gdy skrzydłami ruszy
Proch zakrwawionej przez Tatarów gliny,
W popiołach złote słońce zawieruszy,
Zamgli, sczerwieni i w niebie zatrzyma
Jak czarną tarczę z krwawemi oczyma…
Kto cię nie widział nigdy Wielki Boże!
Na wielkim stepie, przy słońcu nieżywém,
Gdy wszystkich krzyżów mogilne podnoże
Wydaje się krwią i płomieniem krzywym,
A gdzieś daleko grzmi burzanów morze,
Mogiły głosem wołają straszliwym,
Szarańcza tęcze kirowe rozwinie,
Girlanda mogił gdzieś idzie, i ginie —
Kto ciebie nie czuł w natury przestrachu,
Na wielkim stepie albo na Golgocie,
Ani śród kolumn które zamiast dachu
Mają nad sobą miesiąc i gwiazd krocie,
Ani też w uczuć młodości zapachu
Uczuł że jesteś, ani rwąc stokrocie
Znalazł w stokrociach i niezapominkach;
A szuka w modłach i w dobrych uczynkach.
Znajdzie — ja sądzę że znajdzie — i życzę
Ludziom małego serca, kornéj wiary,
Spokojnej śmierci. — Jehowy oblicze
Błyskawicowe jest ogromnej miary!
Gdy warstwy ziemi otwartej przeliczę
I widzę koście, co jako sztandary
Wojsk zatraconych, pod górnemu grzbiety
Leżą — i świadczą o Bogu — szkielety.
Widzę: że nie jest On tylko robaków
Bogiem, i tego stworzenia co pełza.
On lubi huczny lot olbrzymich ptaków,
A rozhukanych koni On nie kiełza…
On, piórem z ognia jest dumnych szyszaków…
Wielki czyn często Go ubłaga, nie łza
Próżno stracona przed kościoła progiem:
Przed Nim upadam na twarz — On jest Bogiem!
JULIUSZ SŁOWACKI, ur. 1809, zm. 1849. Poeta epoki romantyzmu, zaliczany do grona polskich Wieszczów Narodowych.
WOJCIECH KARPIŃSKI ur. 1943, zm. 2020. Autor książek o wielkich twórcach emigracyjnych: Książki zbójeckie; Herb wygnania. Zeszyty Literackie wydały również jego Portret Czapskiego; Pamięć Włoch; W Central Parku; Fajkę van Gogha; Amerykańskie cienie; Twarze; Obrazy Londynu; oraz książkę Henryk. Najnowszy tom to Szkice sekretne (Zeszyty Literackie, 2017). Wydał Wspomnienia Zbigniewa Karpińskiego oraz poszerzone wydanie Zbiegów okoliczności Konstantego A. Jeleńskiego. Ostatnio przygotowywał wystawę i katalog dzieł Krzysztofa Junga Peintures, dessins, photographies (Bibliothèque Polonaise de Paris, 2017) oraz katalog rysunków Krzysztofa Junga pokazywanych w Schwules Museum w Berlinie (2019).