KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI, Wiersze

Krzysztof Kamil Baczyński, połowa lat 30. Fot. z archiwum Marty Wyki


KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI
Wiersze

 

Historia

Arkebuzy dymiące jeszcze widzę,
jakby to wczoraj u głowic lont spłonął
i kanonier jeszcze rękę trzymał,
gdzie dziś wyrasta liść zielony.
W błękicie powietrza jeszcze te miejsca puste,
gdzie brak dłoni i rapierów śpiewu,
gdzie teraz dzbany wrzące jak usta
pełne, kipiące od gniewu.
Ach, pułki kolorowe, kity u czaka,
pożegnania wiotkie jak motyl świtu
i rzęs trzepot, śpiew ptaka,
pożegnalnego ptaka w ogrodzie.
Nie to, że marzyć, bo marzyć krew,
to krew ta sama spod kity czy hełmu.
Czas tylko warczy jak lew
przeciągając obłoków wełną.

Płacz, matko, kochanko, przebacz,
bo nie anioł, nie anioł prowadzi.
Wy te same drżące u nieba,
wy te same róże sadzić jak głos
na grobach przyjdziecie i dłonią
odgarniecie wspomnienia i liście, jak włos
siwiejący na płytach płaskich.

Idą, idą pochody, dokąd idą,
których prowadzi jak wygnańców łaski
ląd krążący po niebie. A może
niebo po lądzie dmące piaskiem
tak kształt ich zasypuje. Jak noże
giną w chleb pogrążone – tak oni
z wolna spływają. Piach ich pokrywa.

Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni.

dn. 8 III [19]42 r.

 


Wolność

Przebudź się – jesteś wolny,
choćbyś jak w ziemi duch
szedł dołem dookolny,
przebudź się, jesteś wolny,
zbudź tylko słuch.

Otworzysz bramy gwarne
i łuki triumfalne
muzyki, która w chmury
trwa dymami pożarów
z dołu do góry.

Otwórz oczy, to jesteś
tryskającym powietrzem
zdrój żywy.
Żeś przez ciało przykuty
i żeś ciała upływem,
żyj w wietrze.

Albo cheruba nazwij
i uczyń mocom nazwy,
i uczyń z niedojrzanych
wrzące sokiem obrazy,
i rzeknij „Niech się stanę
w nich” albo: „Niech się staną”.
Wtedyś lękom wygnany,
burzom cichym przyjaciel
w snów srebrnym majestacie.

A jeśli nie uwierzysz,
żeś wolny, bo cię skuto,
będziesz się krokiem mierzył
i będziesz ludzkie dłuto,
i będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas – przeklęty.

Bo tym, co w nim przystają,
otworzy chwilę, zgasi
i nim sen rozpoznają,
i nim opłaczą ciało,
przykuci martwą chwałą,
miną; zostanie wolny,
tworzeniem dookolny.

marzec [19]42 r.

 

Wesele poety (fragmenty)
Poemat
Basi

Śpiew I
Co się zdarzy przy drodze – nie wraca,
i to, co w wieczność odchodzi – ginie.
Nie płacz, nie płacz, zawsze pozostaje
urojona podróż po obłokach.
Nie płacz, zawsze jeszcze zostanie
tabun drzew niby masztów ze złota,
jeszcze pragnień w powietrzu śpiewanie,
jeszcze w trawach wędrówka zostanie
albo grób – z niego jodłą wyfruniesz.
[…]

Dom poety

I
Tam jest zawsze jesień,
pod krużgankiem drzew
zbiera złote jabłka
różowawy lew.
Tam jest zawsze zima,
w chmur lodowy łuk
modry łoś unosi
gałąź białych snów.
Tam jest zawsze wiosna,
na dymiącą ruń
ptak zielony zrzuca
skrzydła rudych łun.
Tam jest zawsze lato,
od zmarszczonych rzek
żółty niedźwiedź zwraca
ryty w miodzie łeb.

II
Oto dźwierze wiatrem rozwarte na przestrzał,
kute w ciężkim metalu powietrza,
ponad nimi dzwony liliowe, nad niemi
drzew korony jak zielone ręce ziemi.
A nad furtą chodzi niby paw
herb w koronie z purpurowych traw.
Wozem ani karetą tam nie zajedziesz,
bo do dworu nie droga – strumień wiedzie,
po nim złote łabędzie – w ich biegu
sercem spłyniesz – i staniesz na brzegu.

III
Wtedy będzie jakby kniei płynność,
pół-zielona, a pół brązowa,
która z wolna pod wzrokiem się rusza
żółtym puchem leżących tam zwierząt.
Więc niedźwiedzie łagodne unoszą
złotą mądrość dojrzałych głów,
więc jelenie, więc wilki i sarny,
jakby zioła naprężonych snów,
porastają lawinami brzegi
i czekają milczącym szeregiem
na twój miękki spokój zapomnienia.
I jak z arką płyną za domem
pod skupionym słońcem wszystkich pór,
a czas przez nie przepływa i szronem
stygnie z wolna na ich wiecznym śnie.

IV
Dom jest jasny, zbudowany z blasku,
jak powietrza bańka, która w więcierz
księżycowym rybakom uwięzła
i ma ściany jakby z roślin i światła
i z jeziora pułap czy zwierciadła,
które gwiazdy odbijając wróży
do muzyki podobne i róży.

V
Tam się wiedzie miłość wszechstworzeniu
jak łodyga różowego zioła,
która rośnie w takim zamyśleniu,
że podobna jest sklepieniu kościoła
w stylu ptaków, a te wkoło licząc
krople głosu – są harfą słowiczą.
[…]

Śpiew końcowy
Ciała, które przechodzą, czym są?
czym to przemijanie, nie wiesz.
Ziemia podobna kataklicznym snom,
odbita przezroczyście w niebie.
Ani w tym strumieniu przeminie,
ani w ludach, które przejdą w czas
jak piasek w starożytnych klepsydrach.
Ani wiatr, ani cień tak ogarnie
ich wianie nieustannych płaszczyzn.
Pozostanie, zawsze pozostanie
odbicie w niebie, czy chmurze,
a chmury spadając – powrócą,
a niebo wznosząc się – spadnie
choćby deszczem, a w każdej kropli
pozostanie maleńki obraz.

Rozpoczęte 17 I 1942 r. ukończone 18 I 1942 r.

 

KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI ur. 22 stycznia  1921 r. w Warszawie, zm. 4 sierpnia 1944 tamże. Syn Stefanii i Stanisława. Ukończył Gimnazjum i Liceum im. St. Batorego w Warszawie 1939 r. Studia polonistyczne na tajnym uniwersytecie w Warszawie przerywa, wstępuje do tajnej Podchorążówki  i kończy ją. Latem 1943 wstąpił do harcerskiego batalionu ,,Zośka”, był sekcyjnym w 2. plutonie ,,Alek” 2. kompanii ,,Rudy” w stopniu starszego strzelca. Bierze czynny udział w tzw. Wielkiej Dywersji w „Szarych Szeregach” aż do wybuchu powstania. Należał do grupy „Zośka”, a potem „Parasol” – harcerskiego batalionu AK, zajmującego się głównie wykonywaniem wyroków śmierci wydanych przez Państwo Podziemne; w lipcu 1944 został zastępcą dowódcy 3. plutonu 3. kompanii batalionu ,,Parasol”, ale w powstaniu walczy w szeregach grupy „Gozdawa” na „Reducie Ratusza”. Ginie od kuli niemieckiej w początkach sierpnia 1944 r. raniony w głowę. Napisał słowa  do kilku pieśni żołnierskich, które śpiewali powstańcy, idąc do boju. Po wojnie „Tygodnik Powszechny” publikował regularnie wiersze Baczyńskiego (w samym 1945 roku pojawiły się w sześciu numerach) oraz poświęcone mu teksty, w tym słynny szkic J. Zagórskiego Śmierć Słowackiego (1947 nr 14-15), a sam Turowicz ogłosił uwagi o Baczyńskim i katolicyzmie (1947 nr 19); kres tym publikacjom położyła cenzura i w latach 1949-51 oraz 1953-56 w tygodniku nie ukazał się ani jeden artykuł o autorze Śpiewu z pożogi.