MARCIN KRÓL
Notatki

Notatki

1. Będę pisał codziennie, ale krótko. Będę pisał o teraźniejszości, ale patrząc w przyszłość. Będę pisał o bardzo różnych sprawach, ale pamiętając zawsze o obronie ducha, bez którego nie będzie już nic. Dlatego dzisiaj słów kilka o „zabójcach ducha”, czyli o polityce i postawie PiS. Zabójcy ducha to mordercy nie tylko uczuć wyższych, ale także roztropności i zdrowego rozsądku.
Ten rząd nie potrafi nic. Zdołał – przy naszej rozumnej postawie – doprowadzić do autoizolacji, co jest bez wątpienia konieczne. Premier zajął się tym, ile osób może kupować na targowiskach. Poza tym ci niekompetentni i brzydcy ludzie przez miesiąc wprowadzali tarczę antykryzysową, która okazała się mikroskopijna oraz przez drugi miesiąc już zajmują się kombinacjami wokół wyborów prezydenckich, co uważam za ohydne. Nic więcej. Wciąż dużo za mało testów, wciąż wątpliwości informacyjne i wciąż brak myślenia o przyszłości. Dlaczego? Bo są nieinteligentni i strachliwi. Boją się wielkich decyzji i nagle przypomnieli sobie, że jest budżet i że nas nie stać. Dzisiaj „nie stać” nic nie znaczy. Wydaje się tyle, ile potrzeba dla uratowania gospodarki, a nie tyle ile się ma.
Dlatego trzeba wprowadzić stan klęski żywiołowej. Wtedy niewielka grupa kompetentnych ludzi około czterdziestego roku życia będzie mogła uformować rzeczywisty sztab antykryzysowy, który rano będzie podejmował decyzje, a po południu będą one wchodziły w życie, bez konsultacji i bez zbędnego Sejmu. Inaczej polskie społeczeństwo i polska gospodarka ulegną rozkładowi w najbliższych tygodniach. A powrót do czegokolwiek sensownego zajmie dekadę. Jeżeli taka firma państwowa jak PGE ledwie dyszy, to co z całą resztą? Nie wiemy, rząd nie wie, nikt nie wie, bo już działa cicha cenzura i o upadłości przedsiębiorstw dowiadujemy się przypadkiem lub gdy ich szefowie sami o tym mówią (CCC). Rząd zatem na targowiska, a ludzie błyskotliwi i kompetentni do sztabu antykryzysowego z wielkimi uprawnieniami.

2. Pytają czytelnicy, jak sprawić, by decyzje podejmował mały kompetentny sztab kryzysowy, a nie politycy. Nie wiem. Ale wiem – od Johna Gray’a – że Margaret Thatcher co miesiąc zapraszała na kilkugodzinną kolację Karla Poppera, Isaiaha Berlina, Friedricha von Hayeka, Michela Oakeshotta i Johna Gray’a oraz kilku innych wybitnych angielskich myślicieli. Trwało to latami. Oni rozmawiali, ona słuchała i nie zadawała pytań. Nie rozgłaszała tych spotkań. Jaki miała z tego pożytek? Nie wiadomo. John Gray też tego nie wie, a tylko on z tego grona został. Wiem także, iż Raymond Aron – jeden z największych myślicieli politycznych XX wieku – doradzał przez lata de Gaulle’owi, mimo że często się z nim nie zgadzał. A znany może Państwu z lektury Michael Sandel doradzał, jako jeden z kilku, wybitnemu amerykańskiemu prezydentowi, czyli Billowi Clintonowi. Wniosek prosty – im inteligentniejszy przywódca polityczny, tym chętniej słucha cudzych opinii.
W Polsce od 1989 roku żaden polityk nie prosił o żadną radę. Wyjątkiem był krótki okres, kiedy Aleksander Smolar doradzał naprawdę głęboko myślącemu Tadeuszowi Mazowieckiemu. Zajmuję się od pięćdziesięciu lat myślą polityczną, jej historią i filozofią polityki. Nigdy nikt ze świata polityki nie zapytał o nic mnie ani żadnego z moich kolegów, których znam kilkunastu i to bardzo wybitnych. Nie ubolewam. Przeciwnie, nie zawracano mi głowy. Ale czy to nie jest świadectwo mijających czasów. Dlaczego nie pytali? Bo byli zbyt ciemni intelektualnie albo dlatego, że sądzili, iż czas „demokracji liberalnej” będzie trwał wiecznie i nie ma nad czym się zastanawiać. Korekty tu i ówdzie, ale pryncypialnie sprawy są oczywiste. Tak było, ale się skończyło w okolicy przełomu tysiąclecia. I do „demokracji liberalnej” już nigdy nie wrócimy, o czym jeszcze będę pisał wielokrotnie.
Przyszedł jednak – na skutek pandemii – o czym pisze wybitny bułgarski filozof Ivan Krastev, czas „ludzi wiedzy” i ich dominacji. To rodzi wielkie nadzieje, ale i istotne zagrożenia dla zanikającej demokracji, dla idei równości i grozi platońskim autorytaryzmem. O tym jednak jutro. A od dzisiaj będę polecał lektury. Na początek Wielkiego Tygodnia: Ojciec zadżumionych Juliusza Słowackiego.

3. Niektórzy z Czytelników piszą o filozofach z pewną ironią. Lekceważenie filozofii to stary obyczaj i stary błąd. Mnie jest to obojętne jako filozofowi, ale samej filozofii muszę bronić. Zwłaszcza w czasach zarazy. A zatem w telegraficznym skrócie – do czego jest przydatna, ba, niezbędna filozofia i – jak się przydawała w przeszłości – lub jak szkodziła.
Filozofia jest mistrzynią nauk wszelkich. Po pierwsze, uczy logiki, której przydatności, wobec powszechnego plecenia głupstw, nie trzeba wyjaśniać. Uczy zatem, że jest punkt wyjścia, wnioskowanie i konkluzja. Wszystkie naturalnie mogą być błędne. Więc filozofowie debatują i wskazują sobie błędy, co bywa trudne i zawsze podlega dyskusji. A to dyskusja sprawia, że myśl ludzka jest żywa.
Po drugie, filozofia polityczna (gałąź filozofii wszelkiej) pomaga budować roztropnie świat. A czasem czyni szkody niepowetowane. I tak Machiavelli za pośrednictwem Jamesa Madisona miał fundamentalny i korzystny wpływ na ustrój Stanów Zjednoczonych. Wielcy filozofowie John Locke i Adam Smith dali podstawy do wolnego handlu. W połowie XIX wieku John Stuart Mill opisał najcenniejszą z wartości, czyli wolność, jako wolność czynienia wszystkiego, co zapragnę, o ile nie naruszam cudzej wolności. Natomiast jego wróg Herbert Spencer, filozof drugorzędny, ale niebywale popularny, upowszechnił utylitaryzm jako podstawę filozoficzną kapitalizmu. Kapitaliści ówcześni go naturalnie kochali (nawet w Japonii), bo uczynił z nich awangardę postępu, a my cierpimy, bo tak się przywiązaliśmy do przyjemności i konsumpcji, że straciliśmy wszelkie miary.
Po trzecie, filozofia dąży do prawdy, która jest zawsze poza oddalającym się horyzontem. Dążyć jednak musimy, gdyż bez prawdy nic nie ma sensu. Od tego dążenia zależy, czy rozmowa publiczna ma sens. Jeżeli ktoś mówi, że zna prawdę – kłamie. Jeżeli mówi, że prawda nie istnieje – jest zbirem w naszym świecie.
Filozofia wiele sobie zaszkodziła w ostatnich kilku dekadach. Hermetyczny język, podcinanie gałęzi na której siedzi, oddalenie od rzeczywistości. Ale bez filozofii nie zrozumiemy niczego, a – na przykład – „wartości europejskie” bez zaplecza filozoficznego, to puste słowa.
Lektura polecana: Apokalipsa św. Jana, Rozdział: Wizje prorocze: siedem pieczęci, siedem trąb i siedem czasz jako zwiastuny wielkiego dnia gniewu Bożego.

4. Mieli Państwo wątpliwości, czy eksperci u władzy nie stanowią autorytarnego zagrożenia. Otóż stanowią. Ale jesteśmy i będziemy ze zwielokrotnioną mocą musieli podjąć ten problem. Bliżej końca pandemii trzeba będzie odbudowywać gospodarki na całym świecie i bez ekspertów u władzy się nie obędziemy. Widzimy, że parlamenty (w Polsce bije wszelkie rekordy, ale i w Wielkiej Brytanii skandaliczne głosowania wokół Brexitu) już nie są ani formą reprezentacji, ani sprawnym ciałem ustawodawczym. Obecne rządy też się nadają do śmieci. Więc co zamiast. Władza ekspertów.
Głosy takie pojawiają się już od dwóch dekad. Argument brzmi: demokracja się nie sprawdza wobec niesłychanie złożonego charakteru problemów (od produkcji energii i ochrony klimatu po organizację dobrej służby zdrowia), więc lepiej, żeby ludzie nie marudzili i nie zakłócali pracy ekspertów. Jak najmniej demokracji zatem i jak najwięcej liberalizmu, czyli wolności w sferze prywatnej i lokalnej sferze publicznej. Możesz robić, co chcesz, ale się nie wtrącaj do tego, co ważne. Nie jest to argument bezsensowny. Ale bardzo groźny im dalej w las.
Taki umiarkowany oświecony absolutyzm byłby może do przyjęcia, gdybyśmy mogli być pewni, że będzie umiarkowany. Wiemy jednak, że z reguły jest przeciwnie. Jak ktoś ma władzę, to jej nie oddaje. I umiarkowany oświecony absolutyzm zamieni się w autorytaryzm. To jest bardzo realna groźba już jesienią. Czy możemy się tej tendencji przeciwstawić. Tak. A co najmniej możemy jej konsekwencje ograniczyć. Wymaga to jednak budowy demokracji niemal od nowa. Czy nas na to stać? To tylko od nas zależy. Na razie nadszedł czas posłuszeństwa w celu ograniczenia pandemii, a we wszystkich innych sprawach powszechnego obywatelskiego nieposłuszeństwa. Bo na razie nie rządzą nami eksperci, tylko mamy – za Stefanem Kisielewskim – „dyktaturę ciemniaków”.
To jednak minie, a wtedy staniemy wobec wyboru liberalizm bez demokracji, czy demokracja od nowa. Ja jestem całym sercem i umysłem za tym drugim rozwiązaniem. Jutro więcej szczegółów.
Lektura polecana: Joseph Conrad Jądro ciemności. Jeżeli ktoś może, to po angielsku, bo wtedy widać, jak genialna jest to książka.

MARCIN KRÓL


Teksty pierwotnie opublikowane na profilu Marcina Króla na Facebooku.

MARCIN KRÓL ur. 1944. Filozof, historyk idei, profesor nauk humanistycznych, działacz opozycji antykomunistycznej w czasach PRL.