MICHEL HOUELLEBECQ
Wiersze
7 września 2020
Maria Anna Ciemerych–Litwinienko, kolaż, bez tytułu (2019)
MICHEL HOUELLEBECQ
przełożył Szymon Żuchowski
BRAK PRACY
Od tego miasta nie chcę więcej już niczego –
Idę wśród ludzi, którzy rodzą się od nowa,
Znam na pamięć rozkłady metra nadziemnego
I dzień za dniem nie mogę wypowiedzieć słowa.
W te popołudnia, kiedy wracam z braku pracy,
Myśląc znowu o czynszu, nie widzę ucieczki,
Czuję, że rok za rokiem można tylko stracić
I że nic się nie zmienia: lato ani rzeczy.
Za jakiś czas wygasa prawo do zasiłku,
Jesień toczy się wolno jak proces zapalny;
Pieniądz staje się prawem i stanem umysłu
A my brniemy w to coraz głębiej, całkiem sami.
Inni zaś tańczą tańce egzystencjonalne
Odgrodzeni od ciebie niewidzialną szybką,
Przyszła zima; ich życie zdaje się realne,
Być może i przed tobą też jest jakaś przyszłość?
MIŁOŚĆ, MIŁOŚĆ
W tym kinie porno dychawiczne dziadki
Patrzyły, wprost niedowierzając,
Na źle kręcone rozpustne igraszki
Dwóch par, niezmącone przez dialog.
Rzekłem do siebie: oto twarz miłości,
jej najprawdziwsze oblicze
jedni uwodzą, drudzy muszą pościć
i walczyć wciąż o przeżycie.
Brak przeznaczenia i nie ma wierności,
Są ciała i siła ciążenia;
Bez przywiązania, a zwłaszcza litości,
Zabawmy się i do widzenia.
Kto jest seksowny, ten tylko się przyda,
I ma zapewnioną ekstazę.
Inni nie mają zaś nic do ukrycia,
Wliczając w to nawet fantazje.
Bezwstydna radość kobiet ciągle sprawia
Że bardziej samotność cię parzy.
Jest jeden pewnik – ten ponury dramat:
Że możesz tylko pomarzyć.
Umrą z pewnością dość rozczarowani
Odarci ze złudzeń lirycznych,
I będą zgłębiać kunszt samopogardy,
To będzie fakt mechaniczny.
Mówię do wszystkich, których nikt nie kochał,
Bo nie umieli się sprzedać,
Którym jest obca rozkosz wyzwolona,
Z seksu przyjemność codzienna.
Nie ponosicie jednak wielkiej straty,
Bo nigdzie nie ma miłości;
To tylko sport dla zaawansowanych
A dla was jest bezlitosny.
*
W kuchni umyte drobne rzeczy
Są jak niebytu znak wymowny.
Z sercem, co nie chce się zaleczyć,
Czekam, aż zjawisz się ponownie.
Na łóżku, otulona kocem,
Jesteś jak gorsza ma połowa,
Spędzamy razem podłe noce;
Boję się ciebie. Lecz cię kocham.
W którąś sobotę, przed wieczorem,
Samotnie chodzę po bulwarach.
Pośród hałasu mówię sobie:
Życie to bardzo rzadka sprawa.
ZMIERZCH
W dębowym lasku potężny wiatr dmuchał,
Ona dyszała jakby przy porodzie,
Piach siekł jej skórę; rozsunęła uda
By moje fatum wypełnić miłosne.
Odpływ odsłonił tę czarną i mokrą,
Cudowną Ziemię, pełną możliwości,
Czekałem, aż świt powróci z wyrocznią,
Złożyłem wargi w niewidoczny okrzyk.
Byłaś jedynym horyzontem nocy;
Świadomi ranka, w swych ciałach samotni,
W ciszy, bez bólu zdołaliśmy wkroczyć
W kolejne warstwy boskiej obecności.
W drodze po prostej równinie usłanej
Mnóstwem ciał nagich, stężałych, bez życia,
Po wąskiej ścieżce szliśmy ramię w ramię
Miłość bez podstaw nam się przydarzyła.
*
Czekaliśmy spokojnie gdzieś na białej ścieżce,
Jakiś Malijczyk chował swój skromny dobytek;
Goniąc za przeznaczeniem, porzucił pustynię,
A ja straciłem cały apetyt na zemstę.
Ten chłód obłoków obojętny
Wiedzie nas wprost ku samotności,
Nie doliczamy lat kolejnych,
Lecz nabieramy wysokości.
Złudzenia dotykowe przeminą, mój drogi,
Wtedy będziemy zdani na siebie i sami,
Gdy nasze ciała będą się zmieniać do granic,
Przydarzą nam się chwile wstrząsającej trwogi.
To morze jest zupełnie płaskie
I wolę życia całkiem niszczy;
Z dala od słońca i zagadek
Będę ci stale towarzyszył.
Wydawnictwo W.A.B. zapowiedziało premierę książki na kwiecień 2021 roku.
Kolaż Maria Anna Ciemerych–Litwinienko publikujemy za zgodą autorki i właściciela pracy