PAUL CELAN
Wiersze
18 kwietnia 2020
Paul Celan, fot. domena publiczna
Z cyklu Mit wechselndem Schlüssel (Zmiennymi kluczami)
Szybolet
Wraz z moimi kamieniami,
Ciężko toczonymi łzami
Za kratami,
Powlekli mnie
Na środek placu.
Tam, gdzie na maszt wciągają
Flagę, której ślubów nie składałem.
Flet,
Podwójny flet nocy:
Pomnij mroczne krwiste zorze
Dwugłos Wiednia i Madrytu.1
Sztandar opuść do pół masztu.
Reminiscentruj.
Do pół masztu.
Dziś i na zawsze.
Serce:
Niechże Cię i tu poznają,
Tu, na środku placu.
Szyboletu słowem włam się
W obce progi własnej ziemi:
Miesiąc luty. No pasarán.
Jednorożec2:
Wiesz co trzeba o kamieniach
Wiesz co trzeba też o wodzie,
Chodź,
Powiodę Cię,
Do głosów
Z Estremadury.
1 Walki 1934 roku między socjalistami a Austriacką Partią Chrześcijańsko-Społeczną, tzw. austrofaszystami w Wiedniu oraz bitwa o Madryt podczas wojny domowej w Hiszpanii. Krwawe walki między frankistami i obroną republikanów trwały od listopada 1936 do marca 1939.
2 Jednorożec, niem. Einhorn: Erich Einhorn, czernowiecki przyjaciel młodości Celana, którego z wielkim wzruszeniem odnalazł żywego w Moskwie w 1962 roku.
Patrz – Marina Dmitrieva-Einhorn w: https://www.zeit.de/1995/44/Wo_ich_mit_meinen_Gedanken_bin/komplettansicht oraz Paul Celan – Erich Einhorn, Briefwechsel (Korespondencja), Freidenauer Presse, Berlin 2001.
Z cyklu Sprachgitter (Za kratami słów)
Kwiat
Głaz.
Głaz w przestworzach. Za jego przewodem.
Oko Twe, jak głaz ślepe.
Dłońmi byliśmy,
Ciemności do dna drążyliśmy, a tam
Słowo jakieś lato przyzywało:
Kwiat.
Kwiat – ślepców słowo.
Oko Twoje i moje:
Nalewają
wodę.
Rośnie.
Serca za sercem obrót
Jak liść szeleści.
Jeszcze jedno takie słowo, a młoty
Zwiewnie będą fruwały w powietrzu.
Okiem, otwartym
Godziny w barwach maju, chłód.
Co słowu niedostępne, żar ognia,
Mamrocze w ustach.
Głos Nikogo, raz jeszcze.
Bolesna głębia oczodołów:
Powieka nie trzyma straży, rzęsa
Nie liczy wchodzących.
Na pół przecięta łza,
Ostrym, ruchliwym kantem,
Niesie Ci obrazy.
*
GÓRĄ, BEZDŹWIĘCZNIE,
Suną wędrowcy: sęp i gwiazda.
Dołem, po wszystkim, my,
W liczbie dziesięciu, lud piasku. Czas,
Jakże by nie, znajdzie
i dla nas godzinę,
w mieście z piasku.
(Opowiedz o studniach, opowiedz o
cembrowinach, na nich deskach,
kołowrotach, budkach studziennych – policz wszystkie.)
Licz i opowiedz je zegarowi.
Jemu też bije czas.
Woda: co
Za słowo. Wiemy, życie.)
Obcy, nieproszony, skąd.
Gość.
Płaszcz na nim ocieka.
Oko jego wycieka.
(Opowiedz o studniach, o –
Licz i opowiadaj.
Woda: co za słowo.)
Stoi Płaszcz-i-Oko
Jak my w głębi nocy, mówi,
Że pojął, znów liczy,
jak my, do dziesięciu3
I ani jednego więcej.
Górą,
Wędrowcy,
Wciąż suną bezszelestnie.
3 W liczbie dziesięciu, do dziesięciu: Minian, quorum co najmniej dziesięciu Żydów, niezbędnych do odprawiania modłów. (Miszna, Traktat Megilla IV,3)
*
ŚWIAT do nas
Przybył w godzinie pustki:
Dwa czarne pnie,
Bez gałęzi, bez węzłów.
Na niebie ostra smuga lotu,
Na szczycie jeden jedyny liść.
Także my tu, w pustce,
Stoimy przy sztandarach.
Z cyklu Die Niemandsrose (Róża Nicości)
poświęconego Osipowi Mandelsztamowi
Wszystko jest inaczej, niż myślisz, niż myślę,
Sztandar jeszcze powiewa,
małe sekrety nie wypełzły z krtani,
jeszcze rzucają cienie, nimi
żyjesz Ty, żyję ja, żyjemy.
Srebrna moneta topnieje Ci w ustach,
Smakuje świtem, wiecznością,
Serce porwała droga do Rosji,
Karelska topola
Czekała.
Na drogę wyjdzie imię Osip, opowiesz mu,
Co i tak wie, zdejmie ci to, zdejmie z bark, ujmie w dłonie,
A ty porwiesz mu z karku ramiona, prawe, lewe,
W ich miejsce nałożysz swoje, z dłońmi, palcami, liniami,
– Co się urwało, znowu się zrośnie –
Proszę, są, weź je, weź oba,
Imię i imię, dłoń i dłoń,
Weź je sobie na porękę.
Bierze, a Tobie znów zostaje,
Co było Twoje, co było jego.
Wiatraki
Dmą powietrze w płuca, Ty wiosłem
Przez kanały, laguny , przesmyki
Pozory słów.
Na rufie nikt nie pyta po co, na dziobie nikt nie pyta dokąd, barani róg unosi
Cię
– Tekiah! –
Jak pogłos trąb4 ponad nocami w dni, augurzy
Się nawzajem rozszarpują, człowiek
Ma spokój i Bóg ma
Swój ład, miłość
wraca do łóżek, kobietom odrastają
włosy, schowany w skórze
pączek na ich piersi
znów wychodzi na świat, ku liniom życia
i serca się budzi,
w Twej dłoni, wzniesionej nad lędźwie, –
Jakie imię ziemi Twojej
Za tą górą, za tym rokiem?
Wiem, znam jej imię.
Baśń zimowa się nazywa,
Baśń o lecie się nazywa5,
Trzyletnia ziemia Twojej matki6, tym była,
Tym jest,
Wędruje w prawo i w lewo, jak ten język,
Odrzuć go, odpędź go
Wtedy go odzyskasz,
Jak ten nadrzeczny kamyk
Z Morawskiej Kotliny,
Który myślą zaniosłeś do Pragi,
Na grób, na groby, ku życiu,
Dawno
Już zniknął, jak listy,
Jak latarnie wszystkie,
Znowu przyjdzie go szukać, o jest,
Mały, biały,
Za rogiem leży,
Tam gdzie Normandia-Niemen7 – w Bohemii,
Tam, o tam, tam,
Za domem, przed domem,
Biały, bielutki, mówi:
Dziś – nie jest nieważne.
Biały, bielutki, promień wody,
Promień serca przepuści,
Rzekę, znasz jej imię, brzegi
Wiszą dniem ciężarne, jak i imię,
Dłonią go dotykasz:
Alba8.
4 Tekiah, barani róg (szofar).
5 Por. H. Heine, Deutschland. Ein Wintermärchen; być może też W. Szekspir, The Winter’s Tale; J.W. Goethe, Znasz-li ten kraj, gdzie cytryna dojrzewa.
6 Matka Celana, Friederike Antschel (1895-1942?), jedna z centralnych postaci jego życia i twórczości, spędziła podczas pierwszej wojny światowej trzy lata w Czechach – niem. Böhmen, Bohemia – z ojcem i trójką młodszego rodzeństwa. Uważała te lata za najszczęśliwsze w życiu. Mieszkali najpierw w Lubenecu, potem w Aussig (Uście nad Łabą).
7 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego Sił Zbrojnych Wolnej Francji „Normandia-Niemen” (pierwotnie „Normandia”), walczący u boku Armii Czerwonej podczas II wojny światowej. Za zasługi bojowe w walkach przy forsowaniu rzeki Niemen otrzymał nazwę „Normandie-Niemen”. Do dziś istnieją dwie jednostki lotnicze kultywujące tradycje Pułku „Normandia-Niemen”: francuska eskadra „Normandie-Niémen”, stacjonująca w Kolmarze i rosyjski 18 Witebski Gwardyjski Pułk Lotnictwa Myśliwskiego, stacjonujący w Ussuryjsku na Dalekim Wschodzie.
8 Alba – Biała. Łacińska nazwa rzeki Łaby, niem. Elbe.
PAUL CELAN
tłum. Julia Juryś
PAUL CELAN, ur. 1920 w Czerniowcach, zm. 1970 w Paryżu. Urodzony w Rumunii w niemieckojęzycznej rodzinie żydowskiej, po drugiej wojnie światowej został najbardziej znaczącym poetą języka niemieckiego.
JULIA JURYŚ, ur. w Moskwie, mieszka w Paryżu. W „ZL” pisała o Czapskim, Edelmanie, Jeleńskim i Kuryluk oraz ogłosiła przekłady Amiela, Cwietajewej, Halévy, Hellera, Mandelsztamowej.