RAIMUND WOLFERT
Płomień. Krzysztof Jung, prekursor polskiej sztuki gejowskiej

Krzysztof Jung, Paryż, 1983 r. fot. © Wojciech Karpiński


RAIMUND WOLFERT
Płomień. Krzysztof Jung, prekursor polskiej sztuki gejowskiej

Wielka wystawa „Ars Homo Erotica”, która odbyła się latem 2010 roku w Muzeum Narodowym w Warszawie, była sensacją. Po raz pierwszy w jednym z krajów dawnego bloku wschodniego pokazano i udokumentowano liczne wątki homoerotyczne, które pojawiały się w twórczości rodzimych artystów na przestrzeni historii. Naturalnie nie obyło się bez protestów ze strony kół narodowo-konserwatywnych i katolickich. Zdaniem Pawła Leszkowicza, kuratora ekspozycji, warszawskie Muzeum Narodowe, organizując wystawę „Ars Homo Erotica”, podjęło jedno ze swych najdonioślejszych zadań, jakim jest towarzyszenie aktualnym procesom społecznym. Jawnie zerwało z dotychczasową tradycją spychania wątków homoerotycznych w strefę cienia. Każda sztuka, o ile tylko zderza się ze strukturą władzy, staje się polityczna, a kultura homoerotyczna także jest istotnym elementem historycznej spuścizny narodu.

Krzysztof Jung, Studium do Sebastiana, n.d., ołówek na papierze


Twórczość Krzysztofa Junga (1951-1998) – malarza i performera, a jednocześnie prekursora sztuki gejowskiej – zajęła na warszawskiej wystawie miejsce wyjątkowe. Na arenie międzynarodowej do przedstawicieli Gay Art zaliczane są takie osoby jak: Jean Cocteau, Francis Bacon, Robert Mapplethorpe czy David Hockney. Dla Junga nie istniał podział sztuki na męską, kobiecą lub gejowską. Gdyby żył, broniłby się zapewne przed tym określeniem, gdyż uważał, że artysta nie powinien myśleć w tego rodzaju niszowych kategoriach. A jednak Paweł Leszkowicz miał rację, przywołując szerszej publiczności pamięć o twórczości Krzysztofa Junga. Nazwisko Junga jest mało znane nawet w wąskim gronie zainteresowanych w samej Polsce, nie mówiąc już o innych krajach europejskich. A przecież właśnie za granicą powinno się zwrócić uwagę na jego dzieło, Jung bowiem długo i często przebywał w Szwecji, we Francji i w Niemczech. Mało kto poza Polską zdaje sobie sprawę z tego, jak nowatorska była jego twórczość. W czasie, gdy ukazywanie w sztuce męskiego ciała pozostawało w Polsce tematem tabu, obrazy i działania Junga oznaczały gruntowną zmianę w podejściu do męskiej wrażliwości.

Krzysztof Jung, „Miłość” (Czesławowi Furmankiewiczowi), 12 III 1978, performans, Galeria Repassage, Warszawa


Przeciw skostniałemu wizerunkowi męskości

W Polsce Ludowej piękno i męskość były w ustalonym schemacie rynku sztuki elementami wykluczającymi się wzajemnie. Homoseksualizm zalegalizowany został co prawda w Polsce już w roku 1932, ale zarówno w powszechnej świadomości społecznej, jak i w oficjalnej wykładni politycznej kojarzony był przede wszystkim ze zjawiskami z kręgu subkultury więziennej. Dopiero w końcu lat siedemdziesiątych zaczęto otwarcie mówić o dotychczasowych tematach tabu, takich jak alkoholizm, narkomania czy właśnie homoseksualizm. W publicznej debacie homoseksualizm obciążony był jednak prawie wyłącznie negatywnymi stereotypami. Było więc absolutnym novum, że artysta przedstawił w sztuce temat pożądania między mężczyznami w sposób afirmujący i pozytywny. Trudno znaleźć w sztuce polskiej dzieła, które ukazywałyby fascynację męskim ciałem równie intensywnie jak obrazy, rysunki i działania performerskie Junga (pozostała po nich na szczęście dokumentacja fotograficzna). Możemy je odczytać jako refleksję na temat wzajemnych stosunków łączących mężczyzn, którzy siebie pożądają, opierają się presji społecznej i wskazują tym samym na całkiem realną możliwość decydowania o swej orientacji seksualnej.


W działaniach, rysunkach i obrazach Junga często odnajdziemy centralny motyw sztuki gejowskiej: narcystyczny wizerunek własny. Młodzi nadzy mężczyźni, którzy uwalniają się z „kokonu” i krępujących ich nici, pojawiają się już w jego najwcześniejszych działaniach artystycznych. Napinanie bawełnianych nici, tkanie ograniczającego splotu, który nie pozostawia omotanemu żadnej możliwości ruchu i z którego może on się uwolnić tylko z wielkim wysiłkiem i odczuwając ból, a także „zszywanie” wzajemnych związków między partnerami w czasie i przestrzeni, to były zasadnicze elementy działań Junga. Artysta sam czuł się spętany siecią nakazów, ograniczeń i powiązań – i posługiwał się własnym ciałem, aby to uwidocznić. Uzyskane w wyniku tych działań uwolnienie można uznać za odpowiednik rozwoju ludzkiej „embrionalnej larwy” w zindywidualizowaną jednostkę i przyjęcia przez nią postawy wyprostowanej. Symbolizuje ono także walkę jednostki i jej opór wobec skostniałego wizerunku męskości, który jest jej narzucany przez patriarchalne społeczeństwo i system polityczny.


Urodzony w 1951 roku w Warszawie Krzysztof Jung należał do neoawangardy artystów performerów. Od połowy lat siedemdziesiątych działalność jego związana była głównie z niezależną Galerią Repassage przy Uniwersytecie Warszawskim. Debiutował w tej galerii latem 1976 roku pracą dyplomową Wizualne i niewizualne aspekty przestrzeni. Już wówczas użył delikatnych nici bawełnianych, materiału, który będzie najważniejszym elementem jego późniejszych działań. Na początku roku 1978 pokazał w Repassage’u serię trzech prac: Krzesło, Metamorfozy i Miłość, a w październiku 1978 roku sam przejął prowadzenie galerii. Nazwał ją wówczas Repassage 2. W tym samym czasie Jung przeprowadził w Warszawie kilka działań ulicznych – wśród nich Całopalenie IV. Epitafium uliczne pamięci Jana Palacha w maju 1979. Ponieważ w końcu roku 1979 zamierzał wyjechać na pewien czas z kraju, przekazał prowadzenie galerii zaprzyjaźnionej osobie. Nigdy nie chciał jednak opuścić Polski na zawsze. W Warszawie czuł się u siebie. Tu tworzył swoje dzieła, miał wielu przyjaciół, tu mógł się bez problemu porozumieć. Tu poznał w 1980 roku młodego dentystę Wojciecha Piotrowskiego, także zainteresowanego sztuką. Razem przeprowadzili kilka działań oraz byli modelami do prac innych twórców.

Wojciech Piotrowski, Krzysztof Jung, 1980. fot. Grzegorz Kowalski


Płomień, który rozpalił się i zgasł

Do grona najbliższych przyjaciół Junga należeli: anglistka Maria Olejniczak, germanistka Dorota Krawczyk oraz romanista Wojciech Karpiński. Niektórym z nich Jung dedykował swoje prace, inni brali udział w jego działaniach. Przez przyjaciół nazywany był Krzysiem i chciał, aby tak się do niego zwracano. Dorota Krawczyk ma przed oczyma ich pierwsze spotkanie: „Do tej pory pamiętam silne wrażenie, jakie na mnie zrobił. Był potwornie chudy, śniadożółty, z tą niesamowitą czupryną… taki Tatar. W cytrynowej koszulce z antyalkoholowym hasłem po szwedzku. Bardzo głośno się śmiał, głośno mówił, chodził”. Wojciech Karpiński również pamięta dobrze pierwsze spotkania z Jungiem: „Gdy pojawiał, się, niewysoki, szczupły, szybkie ruchy, grzywa czarnych włosów, żarzące się węgliki oczu w smolistej oprawie, gdy rzucał się cały w pasje, myślałem o tej błyskawicznej sylwetce, którą nakreślił Nietzsche, myśląc o sobie – Ecce Homo”:

Ja! Ich weiß, woher ich stamme!
Ungesättigt gleich der Flamme
Glühe und verzehr’ ich mich.
Licht wird alles, was ich fasse,
Kohle alles, was ich lasse:
Flamme bin ich sicherlich.

Ten impetyczny wiersz z Wiedzy radosnej brzmi w przekładzie Leopolda Staffa:

Tak! Ja wiem, skąd ród mój szczytny!
Jako płomień nienasytny
Trawię się, żar we mnie drga.
Światłem wszystko, gdzie się zwrócę,
Węglem wszystko, co porzucę:
Tak, płomieniem jestem ja!
.

Krzysztof Jung także był płomieniem, który strzelił w górę i wypalił się za wcześnie.
We wczesnych latach osiemdziesiątych, w związku z politycznymi napięciami i wobec ostrej reakcji władzy komunistycznej w Polsce, krąg przyjaciół rozproszył się po świecie, ale więzy między Jungiem a przyjaciółmi nie zostały zerwane. Dorota Krawczyk wyszła w sierpniu 1980 roku za mąż i pół roku później przeprowadziła się z mężem do Berlina Zachodniego. Maria Olejniczak opuściła Polskę we wrześniu 1980 roku, udając się do Szwecji, gdzie związała się z przyjacielem Junga. Wojciech Karpiński otrzymał jesienią 1981 roku stypendium w USA i był za granicą, gdy 13 grudnia 1981 roku w Polsce ogłoszono stan wojenny. Karpiński nie wrócił do Polski i w 1982 osiadł w Paryżu, gdzie do dziś mieszka i pisze. Kiedy Krzysztof Jung w latach osiemdziesiątych odwiedzał przyjaciela, miał okazję poznać ludzi z kręgów emigracji paryskiej – Józefa Czapskiego (1896-1993) czy Konstantego A. Jeleńskiego (1922-1987). Dla „Zeszytów Literackich” – wówczas emigracyjnego pisma literackiego – Jung narysował wiele portretów znanych emigracyjnych autorów, a współpracę z pismem utrzymywał aż do śmierci.

Gdy rozum śpi, budzą się potwory

Ogłoszenie stanu wojennego zastało Junga w Warszawie. Zmiażdżone zostały wielkie nadzieje, zapanowała atmosfera przygnębienia i odrętwienia. Gdy przyszedł 14 grudnia 1981 roku do galerii, okazało się, że została zamknięta. Zareagował na to działaniem pod tytułem Caprichos XIII – Gdy rozum śpi, budzą się potwory. W trakcie działania podjął próbę narysowania z zawiązanymi oczami słynnej ryciny Francisco Goi – należy ona do najczęściej interpretowanych dzieł graficznych w całej historii sztuki. Performans Junga, jedno z najwcześniejszych działań artystycznych poza oficjalnym obiegiem, odbył się w pracowni pary warszawskich artystów Barbary i Wiktora Guttów. Pierwsze lata stanu wojennego były dla Junga wyjątkowo trudne. Wiosną 1982 roku zatrzymany został na ulicy. Zomowcom nie spodobał się jego kolczyk. Zagrozili, że mu go wyrwą. Rok później został zaaresztowany przez milicję, gdy wracał ze Stadionu Dziesięciolecia po mszy odprawionej przez Jana Pawła II. Wypuszczono go na wolność dopiero, gdy ciotka Marii Olejniczak zapłaciła za niego sądownie orzeczoną karę.

Krzysztof Jung, „Caprichos XIII – Gdy rozum śpi, budzą się potwory”, performans, luty-marzec 1982 r., Warszawa

Przeciwwagą dla przygnębiających wydarzeń w Polsce były wyjazdy za granicę, które odbył w kolejnych latach, a także współpraca z innymi artystami. Razem z Wojciechem Piotrowskim był modelem do niedokończonej pracy Grzegorza Kowalskiego W lustrze, dla Barbary Falender pozowali do rzeźby Ganimedes. Jung często wyjeżdżał do przyjaciół w Sztokholmie, Berlinie i Paryżu, przebywał tam po kilka tygodni, a nawet miesięcy. Podczas tych pobytów chodził do muzeów i na wystawy. Miał okazję poznać wielu wybitnych ludzi: laureata literackiej Nagrody Nobla Czesława Miłosza (1911-2004), kompozytora Witolda Lutosławskiego (1913-1994), a także poetę Zbigniewa Herberta (1924-1998). Za radą przyjaciela, Wojciecha Karpińskiego, poświęcił się w tym czasie przede wszystkim malarstwu i rysunkowi – przyniosło to znakomite rezultaty, czego świadectwem była zorganizowana w 1989 roku w Galerii Pokaz w Warszawie duża wystawa „klasycznych” pejzaży zatytułowana Drzewa w środku świata.

Bliskość i więzy

Jedna z piękniejszych i ciekawszych prac Junga powstała w roku 1980, jeszcze przed ogłoszeniem stanu wojennego. Jest to działanie Rozmowa, które odbyło się 22 grudnia 1980 roku w galerii Repassage i nawiązywało do innego działania, przedstawionego miesiąc wcześniej w Łodzi. W działaniu warszawskim brały udział trzy osoby: sam artysta, Wojciech Piotrowski oraz Dorota Krawczyk. Na czarno ubrani kochankowie – Krzysztof i Wojciech, którzy w tym czasie byli rzeczywiście parą – siedzieli naprzeciw siebie w ciemnym pomieszczeniu. Wokół nich zgromadzili się widzowie. Obaj mężczyźni zszywali ze sobą swoje koszule i spodnie, jakby chcieli się w ten sposób zjednoczyć lub ukazać wzajemne więzy i zależności. Potem zrzucili ubrania i nadzy opuścili pomieszczenie. Trudno jest znaleźć w sztuce polskiej tego okresu równie mocne i wyraziste dzieło ukazujące bliskość i związki między dwoma mężczyznami, a w którym ci mężczyźni nie byliby napiętnowani lub wyszydzeni. W „Teatrze Sztuki” Junga stało się możliwe to, co było prawie niemożliwe w realnym socjalizmie: dwaj mężczyźni mogli publicznie ukazać łączące ich uczucia i nikt z zewnątrz w to nie ingerował. Dorota Krawczyk siedziała w trakcie działania naga w rodzaju oświetlonej od wewnątrz klatki utworzonej z tkaniny. Za pomocą żyletki wycinała w tkaninie podłużne szpary, przez które do ciemnego pomieszczenia wpadało coraz więcej światła, tym samym ujawniała coraz bardziej swoją nagość. Jung rzucił w jej stronę szpulkę nici, ale Dorota nie chciała zostać powiązana z przyjaciółmi i odrzucała kilkakrotnie szpulkę, aż ta upadła w pobliżu nagich już mężczyzn i tam pozostała. Zapytana o możliwą interpretację działania Dorota Krawczyk powiedziała: „Myślę, że istotnych warstw było kilka: prywatna, czyli ich i nasze emocje, porozumienia i nieporozumienia, warstwa bycia osobno, poza, gdy się jest gejem, otwieranie się na innych, symboliczne połączenie się, nie tylko erotyczne, ale i twórcze”.


Krzysztof Jung nie uczestniczył w jawnym życiu gejowskim w taki sposób, jak to dziś rozumiemy. W Polsce lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nie byłoby to możliwe. W oczach przyjaciół był jednak jednym z najbardziej wolnych i najmniej konwencjonalnych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkali. Nie tylko w sztuce zrywał z ogólnie przyjętymi wymogami męskości, które jemu i jego współczesnym zostały narzucone. Żył sztuką, był artystą w pełnym tego słowa znaczeniu, a polityczny ruch gejowski na Zachodzie obserwował z zewnątrz, z dystansem. Od stycznia 1991 roku pracował jako nauczyciel w Społecznym Liceum Ogólnokształcącym nr 14 w Warszawie. Udzielał lekcji rysunku, wykładał także historię sztuki oraz muzyki. Był lubianym nauczycielem, choć stawiał wysokie wymagania zarówno uczniom, jak i sobie. W szkole udzielał się o wiele więcej, niż było to przewidziane w programie: zapraszał uczniów na plenery do swego domku letniego pod Warszawą, organizował wycieczki, zabierał uczniów na wernisaże i namawiał ich do pracy nad coraz to nowymi tematami artystycznymi. Z jego inicjatywy szkoła, w której pracował, nazwana została imieniem Józefa Czapskiego. Niektórzy z przyjaciół patrzyli na jego zaangażowanie pedagogiczne z mieszanymi uczuciami – obawiali się, że zaabsorbowany zaniedba całkowicie malowanie i rysunek.

Sukces i nieszczęście

Wielki sukces odniósł Krzysztof Jung w czasie retrospektywnej wystawy poświęconej działalności Repassage’u, która odbyła się w Zachęcie w Warszawie latem 1993 roku. Stworzył własną przestrzeń w jednej z dwóch sal ukazujących działalność Galerii Repassage 2. Na ścianach wisiała dokumentacja z jego działań w latach siedemdziesiątych, a Jung znów motał swoje nici. W tym samym czasie spotkał go cios: od początku lat dziewięćdziesiątych przechowywał wiele prac w domku letnim nazywanym Jungówką, niedaleko Góry Kalwarii, na południe od Warszawy. Pewnej nocy dokonano włamania, obrazy zostały skradzione. Do dziś ich nie odnaleziono. Pozostaje mieć nadzieję, że nie zostały zniszczone i być może pojawi się w przyszłości na rynku sztuki „wczesny Jung”.

Krzysztof Jung pozujący do rzeźby Barbary Falender „Narcyz” 1979


W roku 1997 u Junga dały znać o sobie poważne kłopoty zdrowotne. W sierpniu tego roku odbył z Wojciechem Karpińskim kilkutygodniową podróż szlakami dzieł sztuki na trasie Berlin-Drezno-Praga-Wiedeń-Salzburg-Monachium-Berlin. W berlińskim Muzeum Egipskim oglądali popiersie Nefretete, ale gdy w leżącym naprzeciwko pałacu Charlottenburg chcieli zobaczyć dzieła Watteau, a przede wszystkim słynny obraz Szyld Gersainta, będący alegorią ulotności życia, Jung nie był w stanie wejść po schodach na piętro. Miał poważne kłopoty z oddychaniem. Czternaście miesięcy później, 5 października 1998 roku, zmarł nagle w Warszawie na skutek ciężkiego ataku astmy. Żył zaledwie 47 lat. W tym samym czasie umierał jego ojciec Zygmunt. Gdy Dorota Krawczyk otrzymała w Berlinie wiadomość o śmierci przyjaciela, początkowo pomyślała, że przyjaciółka, która do niej zadzwoniła, pomyliła imiona i że właściwie chciała przekazać wiadomość o śmierci jego ciężko chorego ojca. Gdy zrozumiała, co się naprawdę stało, była porażona tą wiadomością. Krzysztof Jung został pochowany 15 października 1998 roku, dzień po śmierci swego ojca, na warszawskich Powązkach Wojskowych. Jego grób zdobi rzeźba Barbary Falender Narcyz, do której pozował w końcu lat siedemdziesiątych.


RAIMUND WOLFERT
tłum. Dorota Krawczyk-Janisch

RAIMUND WOLFERT, ur. 1963. Absolwent skandynawistyki, lingwistyki i bibliotekoznawstwa uniwersytetów w Bonn, Oslo i Berlinie. Zajmuje się historią kultury. Stale współpracuje z wiedeńskim pismem „Lambda Nachrichten”, gdzie ukazał się jego szkic o Krzysztofie Jungu, ogłoszony po polsku w „ZL” 2011 nr 1/113. Mieszka w Berlinie.

DOROTA KRAWCZYK‑JANISCH germanistka, lektorka języka polskiego w Berlinie, przyjaciółka Krzysztofa Junga i opiekunka jego spuścizny, współtwórczyni wystawy „Krzysztof Jung. Zeichnungen” (Krzysztof Jung. Rysunki) w berlińskim Schwules Museum (16 III – 1 VII 2019).


RAIMUND WOLFERT, Płomień. Krzysztof Jung, prekursor polskiej sztuki gejowskiej, „Zeszyty Literackie” 2011 nr 1/113, s. 104-110, dział Sylwetki