MAŁGORZATA PIWOWAR, Szybszy rytm kwartalnika („Rzeczpospolita” 16 IX 2019)

MAŁGORZATA PIWOWAR
Szybszy rytm kwartalnika*



Internet coraz częściej zapewnia istnienie czasopismom kulturalnym. Niektóre są w sieci już od dziesięciu lat.


Papierowe wersje pism kulturalnych stopniowo ustępują pola swoim internetowym mutacjom. Już zresztą w 2009 roku pojawiły się dwa tytuły, które zakładały istnienie wyłącznie w przestrzeni wirtualnej: „Kultura Liberalna” – polityczno-kulturalny tygodnik internetowy o profilu liberalnym (obecnie ok. 20 tys. czytelników miesięcznie) oraz „Dwutygodnik.com” – magazyn kulturalny (ok. 70 tys. czytelników).


Obydwa do dziś istnieją. Szczególnie ciekawy jest przypadek „Dwutygodnika”. Pojawił się w sieci w kwietniu 2009 r. Systematycznie powiększało się grono czytelników doceniających poziom publikowanych tekstów od recenzji poprzez rozmowy, felietony, polemiki i najróżnorodniejsze inne formy.


Na długiej liście autorów figurowali przedstawiciele różnych pokoleń – od Marii Poprzęckiej czy Andy Rottenberg poprzez Andrzeja Stasiuka, Bartosza Żurawieckiego, Macieja Sieńczyka, Marcina Wichę po Karola Sienkiewicza czy Iwo Zmyślonego. Ważny był też fakt, że dostęp do „Dwutygodnika” był całkowicie bezpłatny.


W 2014 r. „Dwutygodnik” otrzymał nagrodę TVP Kultura w kategorii Kultura w sieci. W 2018 r. magazyn „Press” wskazał go jako jeden z najchętniej czytanych przez dziennikarzy serwisów internetowych.


Zmiana wydawcy


Mimo to z końcem 2018 r. dotychczasowy wydawca Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny (wcześniej Narodowy Instytut Audiowizualny) postanowiła zaprzestać wydawania pisma. Przerwa trwała do kwietnia tego roku, gdy nowym wydawcą został Dom Spotkań z Historią.


– „Dwutygodnik” miał od dawna „siłę rażenia” i stałą, liczną grupę odbiorców – mówi dyrektor DSH Piotr Jakubowski. – To ważne pismo. Postanowiliśmy jedynie poszerzyć spektrum jego tematów w nowym dziale „Artysta w archiwum”. Ale pismo nie zmieniło swojej tożsamości.


Ten internetowy tytuł ceni też szczególnie Barbara Toruńczyk, redaktor naczelna „Zeszytów Literackich”.

– To świetne pismo – uważa. – Cieszę się, że jego naczelni Tomasz Cyz i Zofia Król byli wcześniej związani z „Zeszytami Literackimi”. Wyznaczyli dobre standardy internetu. Młodzi ludzie potrzebują refleksji i tworzą czasem bardzo dobre internetowe pisma, takie jak „Wizje” wydawane przez studentów warszawskiej polonistyki. Ma poważne ambicje literackie, współpracują z nim świetni graficy z ASP, co jest bardzo dobrym pomysłem.


Dla „Zeszytów Literackich” wirtualne życie to jednak nie tyle wybór, co konieczność. Pozbawiony dotychczasowych dotacji kwartalnik po 38 latach istnienia w grudniu 2018 r. stanął przed alternatywą: życie w internecie albo koniec. Po kilku miesiącach 1 lipca w sieci zadebiutowały zeszytyliterackie.pl.


– Nie było innej możliwości ocalenia tego najdłużej istniejącego pisma literackiego w Polsce międzywojennej, okupacyjnej i powojennej – twierdzi Barbara Toruńczyk. – Dla mojej generacji internet nie jest ulubionym sposobem przekazu. Przypuszczam, że będzie to poważna trudność dla wielu naszych czytelników. Dobrze to rozumiem, też wolę czytać papierowe strony. Internet zmienia też czytelnika, wymagając od niego szybkiej, właściwie natychmiastowej reakcji. Odwołuje się do emocji, żąda podzielenia się swoim zdaniem, odczuciem, a prawdziwa lektura nie może być taka, wymaga refleksji.


Barbara Toruńczyk podaje przykład wielkiej internetowej dyskusji o Baczyńskim, w której twórczość poety zdominowaly rozważania o jego seksualności, pochodzeniu.


Troska o refleksję


– Dla mojej generacji wychowanej w cywilizacji Gutenberga taka dyskusja to zjawisko zdumiewające – uważa. – Dawniej ważny był dystans, namysł. I tego, mam nadzieję, się trzymać. Chodzi mi o to, by internet poszerzył się o sposób mówienia, myślenia, pisania ludzi, których cenię i z którymi współpracuję, czyli o pogłębioną refleksję. Chciałabym, by takimi „Zeszyty Literackie” pozostały.


Internetowa strona podzielona jest na dwie główne części. „Zeszyty” to sukcesywnie uzupełniane archiwum najciekawszych materiałów z 144 wydanych w przeszłości numerów. „Palimpsest” ma prezentować teksty nowe, odwołując się do tradycji tych drukowanych.


W pierwszym wydaniu „Palimpsestu” znalazła się eseistyka, poezja i proza, m.in. Andrzej Franaszek opisuje wizytę Zbigniewa Herberta w Jerozolimie, Michał Szymański, przeglądając archiwum Miłosza, natrafił na ślady wiersza o tajemniczej wileńskiej aktorce, podróż na półwysep Mani relacjonuje Jan Maria Kłoczowski. Wygląda na obfitość propozycji, ale redaktor naczelna mówi, że nie jest jeszcze przesądzone, z jaką częstotliwością strona będzie uaktualniana.


– Mój rytm to kwartalnik, który dotąd pozwalał wyselekcjonować to, co wydawało się najciekawsze, zwrócić się do różnych pisarzy i czekać, by pozytywnie odpowiedzieli na propozycję napisania tekstów – mówi Barbara Toruńczyk. – Internet nie wytrzymuje tak długich pauz, wymaga ciągłego podsycania uwagi.


Wobec gwałtownego rozwoju komunikacyjnych form trudno w ogóle przewidzieć, jak za dziesięć lat będzie wyglądało – i czy w ogóle będzie istniało – życie pism kulturalnych w internecie.

MAŁGORZATA PIWOWAR


* Artykuł ukazał się w „Rzeczpospolitej” 16 IX 2019